Niewolnictwo seksualne. Domy publiczne w japońskiej prefekturze Niigata dla alianckich sił okupacyjnych tuż po kapitulacji w II wojnie światowej podstępem wabiły kobiety – wynika z nowo odkrytych dokumentów. Placówki te działały pod nadzorem władz, ale ofiary były celowo wprowadzane w błąd co do charakteru pracy. Dokument sporządzony przez komisariat policji w nieistniejącym już mieście prefekturalnym Tsugawa w latach fiskalnych 1945–1946 (a Japonii kończy się on w marcu – przyp. red.) odnaleziono w Archiwum Prefektury Niigata. Rzuca on nowe światło na funkcjonowanie kraju po kapitulacji w sierpniu 1945 roku.Japońska agencja Kyodo oceniła, że dokument jest dowodem uległej postawy władz, gotowych oddawać miejscowe kobiety cudzoziemcom w zamian za obłaskawienie okupantów. Zdaniem ekspertów widoczny jest też chaos panujący w kraju tuż po klęsce Cesarstwa Wielkiej Japonii, gdy lokalne władze starały się sprostać żądaniom wojsk okupacyjnych i dyrektywom japońskiego rządu centralnego.18 sierpnia 1945 roku – zaledwie trzy dni po kapitulacji – ówczesne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wydało ogólnokrajowy komunikat wzywający do utworzenia „miejsc zakwaterowania” dla alianckich sił okupacyjnych. Według danych historycznych Departamentu Polityki Prefektury Niigata tylko w tej prefekturze powstało 151 takich placówek.Instrukcje rządu w TokioZ zachowanych instrukcji telefonicznych przekazanych przez szefa policji prefektury naczelnikowi komisariatu policji w Tsugawie wynika, że domy publiczne podejmują usilne wysiłki w celu rekrutowania kobiet do towarzystwa. Powołał się przy tym na instrukcje rządu w Tokio, który nakazał likwidację przez policję prowokacyjnych reklam w gazetach, ale miało to być pozorne działanie.„Agenci próbowali zwabić ubogie kobiety, obiecując im dobre ubrania, jedzenie i zakwaterowanie w różnych regionach, w tym w Niigacie” – przekazał Hideaki Shibata, autor książki „Sexual Violence in the Occupation Era”. „W rzeczywistości praca w tych domach publicznych była dla kobiet, które nie miały innych środków do życia, w zasadzie obowiązkowa”.W ocenie historyka wątpliwe jest, aby rządowe zarządzenia mające na celu zwalczanie takich praktyk rekrutacyjnych były skutecznie egzekwowane. „Policja była odpowiedzialna zarówno za wydawanie zezwoleń na działalność w punktach gastronomicznych, jak i za ich nadzór” – zwrócił uwagę na nieodłączny konflikt interesów.Cennik prostytutekRaport złożony ministerstwu przez gubernatora Niigaty szczegółowo przedstawiał oficjalną strukturę opłat: 20 jenów za zlecenie, 30 jenów za godzinę i 200 jenów za nocleg. Dla porównania, w tamtym czasie miesięczna pensja urzędnika państwowego wynosiła zaledwie kilkaset jenów – wskazał Yonhap.Czytaj także: Spór terytorialny o archipelag. „Nielegalna okupacja” kontra „prowokacja”Chociaż oficjalnie celem ośrodków było „utrzymanie porządku moralnego i zapobieganie nieszczęśliwym wypadkom”, w raporcie gubernatora odnotowano, że liczba różnych wypadków i problemów wzrosła. Ocenił to jako efekt faktu, iż „wojska okupacyjne mają tendencję do stawania się niepokornymi i aroganckimi”.„Ponieważ opłaty były wyraźnie ustalone dla oficerów, jest prawdopodobne, że żołnierze niższej rangi, niemogący pozwolić sobie na częste wizyty, uciekali się do przemocy seksualnej” – podkreśliła Song Yon Ok, dyrektor Centrum Kultury Arirang, koreańskiej instytucji kulturalnej w tokijskiej dzielnicy Shinjuku.Niewolnictwo seksualneObywatelki Korei, ale także kobiety z innych okupowanych krajów były uprowadzane do japońskich domów publicznych podczas okupacji i zmuszane do prostytucji. Nazywano je eufemistycznie „kobietami pocieszycielkami”, choć praktycznie były niewolnicami seksualnymi. Siłą rzeczy także były zatrudniane w domach publicznych dla żołnierzy alianckich po wojnie.Song, która zajmuje się historią płci, oceniła, że system ten odzwierciedlał zarówno desperację, jak i oportunizm panujący w powojennej japońskiej biurokracji.W dokumentach z Niigaty odnotowano również, że cudzoziemscy oficerowie często byli „w stanie satysfakcji” po zabawianiu w japońskich restauracjach lub w towarzystwie gejsz.„Biorąc pod uwagę wojenne doświadczenia w zarządzaniu 'ośrodkami pocieszycielskimi' dla japońskiego wojska, biurokraci prawdopodobnie wierzyli, że mogą udobruchać siły okupacyjne poprzez rozrywkę seksualną” – wyjaśniła Song. „To wyraźnie odzwierciedla sposób myślenia japońskich biurokratów” – wskazała.Przemilczana historia „pocieszycielek”Historia „pocieszycielek” długo była przemilczana w Japonii. Stała się przedmiotem szerszej debaty dopiero po zakończeniu zimnej wojny. Obecnie stanowi – obok masakry nankińskiej – najbardziej znaną zbrodnię wojenną sojusznika III Rzeszy. Mimo kilkukrotnego wystosowania przez kolejny rządy w Tokio oficjalnych przeprosin sprawa ta pozostaje jednym z głównych punktów spornych w jej relacjach z Koreą Południową i innymi państwami azjatyckimi.W 2013 roku sąd w Seulu nakazał japońskim władzom wypłatę odszkodowania w wysokości ponad 90 tys. dolarów dla każdej z 12 kobiet, które złożył pozew. Japoński rząd zareagował wściekłością. Wyrok określono mianem „godnego pożałowania i nieakceptowalnego”. W 2015 roku Tokio i Seul osiągnęły porozumienie, które miało zakończyć spór. Podjęto decyzję o zawiązaniu funduszu wysokości 1 mld jenów (9,6 mln dolarów) dla ocalałych kobiet. Umowa została jednak zerwana po tym, jak ówczesny prezydent Korei Południowej uznał ją za wadliwą i doprowadził do jej unieważnienia.Liczbę zmuszanych do nierządu kobiet szacuje się od 50 do 300 tysięcy, najpewniej było to około 200 tysięcy. Pod koniec II wojny światowej, gdy przegrana Japonii kwestią czasu, „pocieszycielki” były porzucane bądź mordowane przez japońskich żołnierzy. Ofiary nieludzkiego procederu, którym udało się przeżyć i powrócić do swoich domów, były izolowane przez lokalne społeczności – żyły w hańbie, napiętnowane za to, jak je skrzywdzono.Czytaj także: Sojusznicy kłócą się o wyspy. Japonia wysłała wojsko