Macierzyństwo bez utraty mandatu. Parlament Europejski chce zagwarantować, że żadna europosłanka nie będzie musiała wybierać między macierzyństwem a wykonywaniem mandatu. Nowe przepisy mają umożliwić głosowanie przez pełnomocnika w czasie ciąży i połogu. Macierzyństwo i polityka. W praktyce dla europosłanek oznacza to często bolesne decyzje i ryzyko. Czy prawo do głosu, fundament demokracji, może zależeć od tego, czy właśnie mijają ostatnie dni ciąży? W Parlamencie Europejskim to pytanie powracało od lat.Teraz, po ubiegłotygodniowym głosowaniu, drzwi do zmian w końcu się uchyliły. Europosłanki w zaawansowanej ciąży oraz młode matki będą mogły oddać głos przez pełnomocnika. To pozornie drobna modyfikacja procedur, ale o ogromnym symbolicznym ciężarze: po raz pierwszy instytucja unijna formalnie uznaje, że ciąża i połóg nie mogą odbierać kobietom prawa do politycznej sprawczości.Czytaj także: Były sekretarz stanu USA dostał pracę w UkrainieTrzy miesiące przed i sześć po porodzieProjekt legislacyjny opracowała Komisja Spraw Konstytucyjnych i zatwierdziła go w ubiegłym tygodniu, przy czym poparły go wszystkie grupy polityczne – przyjęto go w głosowaniu przez podniesienie ręki. Towarzyszącą mu rezolucję poparło 605 posłów, 30 było przeciw, a 5 wstrzymało się od głosu.Zgodnie z projektem europosłanka będzie mogła przekazać swój głos innemu parlamentarzyście na trzy miesiące przed przewidywanym terminem porodu oraz sześć miesięcy po narodzinach dziecka. W praktyce oznacza to, że nie będzie już musiała przyjeżdżać na głosowanie osobiście – co dziś, w epoce wideokonferencji, wydaje się oczywistością, a jednak nie jest standardem.Czytaj także: Autokar z pielgrzymami zderzył się z cysterną. Dziesiątki ofiarDługoletnie tabu, które dziś pękaPrzewodnicząca PE Roberta Metsola nie kryła emocji. – Jako polityk i kobieta mam nadzieję, że państwa członkowskie zgodzą się z nami, że modernizacja zasad głosowania jest od dawna konieczna – i zrobią wszystko, aby dostosować przepisy Parlamentu Europejskiego do realiów XXI wieku – powiedziała przewodnicząca Metsola podczas konferencji poświęconej przyjętemu projektowi. – Żadna kobieta nie powinna musieć wybierać między służbą swoim wyborcom a macierzyństwem – podkreśliła.Sprawozdawca projektu europoseł Juan Fernando López Aguilar poszedł jeszcze dalej: – Żaden wybrany przedstawiciel nie powinien nigdy stawać przed wyborem między swoim głosem a dzieckiem. Według niego wprowadzenie możliwości głosowania przez pełnomocnika dla europosłanek w ciąży i w połogu „wzmacnia reprezentację demokratyczną i zapewnia, że głos wyborców nadal będzie słyszany w miesiącach przed i po porodzie”.Hiszpan dodał, że zmiana ta jest też elementem „ambitnej reformy” unijnego prawa wyborczego i wspiera cel, jakim jest promowanie równości płci oraz równowagi między życiem zawodowym a prywatnym, „zachęcając rodziców do pełnego udziału w życiu politycznym”.Czytaj także: Ojciec i syn zastrzeleni w restauracji. Trwa obława za mordercąSpór, który ujawnia pęknięcie. A co z ojcami?Choć propozycja przeszła w PE szeroką większością, nie obyło się bez burzliwej dyskusji. Lewica, Zieloni i Odnowić Europę chcieli rozszerzyć projekt na ojców, argumentując, że nowe prawo nie może pomijać ojców.Prawica była jednak przeciwna rozszerzeniu reformy. Loránt Vincze z EPL argumentował, że rodzenie dzieci dotyczy wyłącznie kobiet, dlatego zmiana powinna obejmować wyłącznie je.López Aguilar przyznał otwarcie: osobiście popierałby objęcie zmianami także ojców, ale nie ma szans na jednomyślność w Radzie UE. A bez niej projekt nie przejdzie.Zaskakująca mapa przepisówChoć dyskusja dotyczy najwyższej instytucji europejskiej, to w krajach członkowskich sytuacja wygląda jeszcze gorzej. Tylko trzy państwa – Hiszpania, Grecja i Luksemburg – pozwalają posłankom głosować zdalnie z powodów związanych z macierzyństwem. Reszta nie przewiduje żadnych ułatwień.A skutki mogą być niepokojące. Pokazała to historia sprzed 15 lat z Włoch, gdy w głosowaniu w Izbie Deputowanych nad obaleniem ówczesnego rządu Silvia Berlusconiego brały udział aż trzy posłanki w ciąży – w tym późniejsza szefowa dyplomacji UE Federica Mogherini, która przyszła do parlamentu, mimo że głosowanie zbiegło się z oczekiwanym terminem porodu.Czytaj także: „Turyści-snajperzy” w oblężonym Sarajewie. Była burmistrz złoży zeznaniaCzy to moment, który zapisze się w historii?PE przekonuje, że chce stać się wzorem dla parlamentów krajowych i przełamać wieloletnie tabu „niewidzialnych matek” w polityce. Równość płci to nie kampanijne hasła — mówią — tylko konkretne narzędzia, które umożliwią kobietom pozostanie w polityce bez heroicznych poświęceń.Ale prawdziwy test dopiero nadchodzi. Projekt legislacyjny zostanie teraz przekazany Radzie UE, czyli państwom członkowskim Unii. Muszą go oni zatwierdzić jednomyślnie. W przypadku wprowadzenia przez Radę zmian nowy projekt będzie musiał jeszcze raz przejść głosowanie.Jeśli zmiana wejdzie w życie, czy to wystarczy, by naprawdę zmienić rzeczywistość? To zależy od tego, czy za unijną reformą pójdą państwa członkowskie – i czy przyszłe debaty obejmą także ojców, współrodziców oraz wszystkie osoby, które łączą rodzicielstwo z pracą publiczną.Czytaj także: „Kredowa rewolucja” na Słowacji. Kraj żyje protestem 19-latka