Wielkie emocje na Narodowym! Skrót przedostatniego spotkania reprezentacji Polski w grupie G eliminacji mistrzostw świata, przeciwko Holandii na PGE Narodowym w Warszawie. Wobec niespodziewanej porażki Finlandii z Maltą Polacy już przed meczem z Holandią mieli zapewnione co najmniej drugie miejsce w grupie. Na pierwsze jeszcze była szansa – choć iluzoryczna. Żeby pozwolić sobie marzyć trzeba było pokonać Holandię. A jak trudne to zadanie najlepiej świadczy fakt, że ostatni raz udało nam się pokonać Pomarańczowych prawie pół wieku temu. Polska – Holandia na PGE NarodowymPiątkowy mecz był debiutem Jana Urbana w roli selekcjonera na PGE Narodowym. Trener kadry musiał dokonać zmian na newralgicznych pozycjach. Wobec kontuzji Łukasza Skorupskiego w bramce stanął Kamil Grabara. Urban musiał zmienić też obu środkowych obrońców. Za kartki pauzował Przemysław Wiśniewski, a uraz wyłączył z gry Jana Bednarka. Ich miejsca zajęli Tomasza Kędziora i Jan Ziółkowski. Podstawowy skład pokazał, że Polacy będą chcieli atakować. Urban ofensywnie ustawił zespół, a dowodem tego było to, że na wahadłach zagrali Matty Cash i Nicola Zalewski, a przed nimi siać popłoch w szeregach Holendrów mieli Jakub Kamiński i Michał Skóraś. Polacy powinni objąć prowadzenie już kilkadziesiąt sekund po pierwszym gwizdku sędziego. Skóraś wymienił piłkę z Piotrem Zielińskim, ten podał do Casha, a piłkarz Aston Villi posłał świetne dośrodkowanie do Zalewskiego. Zawodnik Atalanty Bergamo miał cudowną okazję do zdobycia bramki i tylko w znany sobie sposób przestrzelił. W 8. minucie szanse miał Kamiński, który ruszył do kontrataku. Jego strzał złapał Verbruggen. Zanim minął kwadrans Urban musiał przeprowadzić pierwszą zmianę. Z bolącą pachwiną boisko opuścił Sebastian Szymański. W jego miejsce wszedł na boisko Bartosz Kapustka. Cudowna kontra Polaków i gol KamińskiegoPolacy cofnęli się. Holendrzy częściej byli przy piłce, ale nie przekładało się to na zagrożenie pod naszą bramką. My szukaliśmy okazji do szybkiego ataku. A taka nadarzyła się w 43. minucie. Robert Lewandowski wypuścił prostopadłym podaniem Kamińskiego, a ten pognał za piłką ile sił w nogach. Znalazł się sam przed bramkarzem i pewnym strzałem dał Polakom prowadzenie. Biało-Czerwoni w świetnych nastrojach zeszli do szatni, jednak radość z prowadzenia była wyjątkowo krótka. Zanim na dobre rozkręciła się druga połowa mieliśmy remis. Po dośrodkowaniu Cody'ego Gakpo niepewnie w bramce zachował się Grabara i z najbliższej odległości do remisu doprowadził Memphis Depay. Chwilę później mogliśmy znów prowadzić. Kontrę uruchomił Kamiński, podając do Casha, piłkę dostał Lewandowski. Strzelił z bliska po koźle, ale zbyt blisko bramkarza. Verbruggen wybił nad poprzeczkę. Podobnie jak w pierwszej połowie Holendrzy mieli przewagę, ale bez zarzutu graliśmy w defensywie. Pod bramką Grabary tylko raz zrobiło się gorąco. Po dużym zamieszaniu w 70. minucie skończyło się tylko na strachu.Kilkadziesiąt sekund później mecz został przerwany. „W pewnym momencie kibice rozwinęli małą sektorówkę, spod której zaczęli rzucać odpalone race na murawę. Sędzia nie miał wyjścia – musiał na kilka minut przerwać spotkanie. Race lądowały w polu karnym Polaków. Reszta kibiców zaczęła głośno gwizdać, gdy po chwili kolejne race poleciały w kierunku boiska” – relacjonował portal sport.tvp.pl.W 83. minucie dobrą okazję miał Skóraś, jednak jego strzał odbił Verbruggen. Później spisał się Grabara, odbijając strzał Gakpo.Więcej okazji do goli już nie było. Polacy w dobrym stylu zremisowali z Holandią.