Spore poparcie Konfederacji Korony Polskiej. „Front gaśnicowy” Grzegorza Brauna jest coraz szerszy. Niedawny sondaż CBOS-u dawał jego partii aż 9,9 pkt proc. poparcia. Partia Razem albo Polska 2050 dałyby się za taki wynik pokroić. Czy jednak kolejna partia oparta na jednym charyzmatycznym liderze wytrzyma ten sukces? Parlament Europejski 13 listopada ponownie uchylił immunitet Grzegorzowi Braunowi. Powodem są zarzuty pozbawienia wolności Gizeli Jagielskiej, ginekolożki szpitala w Oleśnicy w kwietniu tego roku, zniszczenia plakatów Stowarzyszenia Tęczowe Opole w marcu oraz publicznego nawoływania do nienawiści w grudniu 2023 roku. To już drugi raz, kiedy Parlament Europejski uchyla Braunowi immunitet, pierwszy raz zrobił to w maju, by mogło zostać wszczęte śledztwo w sprawie między innymi zgaszenia chanukowych świec w Sejmie za pomocą gaśnicy.Każdy z tych skandali, to mini spektakl, dobrze wyreżyserowany, odegrany, nagłośniony i zbierający nową publiczność – w końcu Grzegorz Braun jest wykształconym reżyserem. Posłowie z sejmowych komisji mogliby się od niego uczyć. Spektakle Brauna pokazują nie tylko jego poglądy: antysemityzm czy fundamentalizm religijny, do których zresztą otwarcie się przyznaje, ale przede wszystkim słabość państwa. Z całego tłumu obecnego w Sejmie Brauna próbowała powstrzymać tylko Magdalena Grudzińska-Adamczyk. Straż Sejmu stała bezradna. Podobnie jak policjanci, kiedy Braun napastował lekarkę w szpitalu w Oleśnicy. W Jedwabnem, w czasie obchodów rocznicy mordu Żydów, Braun zagrodził dojazd delegacji Gminy Wyznaniowej Żydowskiej. Przy kamerach kazał policjantom słuchać, jak oskarża rabina Michaela Schudricha o przestępstwo fałszerstwa. „Ma pan tutaj fałszerza, który trąbi na cały świat swoje kłamstwa” – mówił do policjanta Braun, po czym kazał mu pójść po kogoś, komu może złożyć zawiadomienie o przestępstwie i ten policjant ukłonił się i poszedł. Choć fałszerzem historii, zaprzeczającym istnieniu komór gazowych jest sam Braun. Te spektakle pokazują nie tylko antysystemowość Brauna, ale jego lekceważący i pogardliwy stosunek do państwa polskiego.Być może jednak któraś z tych historii znajdzie swój koniec w sądzie, w wyniku czego Grzegorz Braun będzie zmuszony wycofać się z polityki przynajmniej na jakiś czas. Czy Konfederacja Korony Polskiej, której jest on niekwestionowanym i w dodatku jedynym charyzmatycznym przywódcą – mogłaby to przetrwać? To jedno pytanie, a drugie: czy Konfederacja Korony Polskiej jest w stanie udźwignąć swój sukces, jakim jest rosnące poparcie? Oba pytania dotyczą właściwie jednego, czyli struktur partii Brauna.„Ooo-ooooo-ooo-ooooo!”Blok Konfederacji Korony Polskiej na Marszu Niepodległości 11 listopada 2025 roku był pokaźny. Pod konfederackimi flagami maszerowała nadmuchiwana kukła Grzegorza Brauna, baner z hasłem „odzyskajmy niepodległość!” nieśli posłowie Korony w Sejmie: Roman Fritz, Sławomir Zawiślak i Włodzimierz Skalik, z których żaden nie jest specjalnie przebojowy, ani nie zapada w pamięć. Był baner nawołujący do polexitu, śmierci wrogom ojczyzny, ochrony życia od poczęcia. Była też furgonetka, z której leciała skoczna piosenka agitacyjna obliczona na poszerzenie elektoratu kobiecego: „Córki, żony, matki, babki, odmieniane przez przypadki, precz z tym ładem kolorowym dziś na zjeździe prawicowym. (…) Czas powstrzymać rewolucję zasad i rodzin destrukcję. Razem z nami idzie nowe i kobiety prawicowe. My spod znaku gaśnicy damy odpór wrogiej lewicy. Ooo-ooooo-ooo-ooooo” – tak to mniej więcej szło.Czytaj też: Braun doceniony przez reżim Łukaszenki. Otrzymał nagrodęW wyborach prezydenckich na Grzegorza Brauna zagłosowało około miliona dwustu tysięcy osób, i to około 6-proc. poparcie się utrzymuje, a październikowe badanie CBOS-u pokazało wynik 9.9 pkt proc. Przeciętny profil jego wyborcy to mężczyzna 30-49 i więcej lat, z mniejszych ośrodków, z niższym wykształceniem. Ale na oficjalnej stronie partii są też kobiety: Diana Ruchniewicz, Marta Mrzygłód, Karolina Pikuła i jeszcze kilka innych.– Oczywiście, że są też kobiety. To mit, że kobieta, która idzie do polityki, będzie z automatu popierać liberałów czy lewicę. Prawica ma swoje polityczki – mówi dr Przemysław Witkowski, zastępca dyrektora w Instytucie Myśli Politycznej im. Gabriela Narutowicza, politolog, który od lat bada środowiska skrajnej prawicy. – Fakt, że Grzegorz Braun jest zwolennikiem wyraźnego podziału ról, nie oznacza, że nie znajdzie kobiet, które by o niego zagłosowały, czy nie chciały działać w jego partii. Jest wiele kobiet aktywnie działających w środowiskach antyszczepionkowych, antyaborcyjnych i antyukraińskich – mówi Witkowski.Karolina Pikuła, polityczka z Rzeszowa, kandydatka w wyborach do europarlamentu, jest bardzo aktywna: spotkania, marsze, demonstracje: „stop inwazji imigrantów”, przeciw edukacji zdrowotnej, za edukacją domową, za życiem i rodziną, za pokojem, przekonuje, że tylko Grzegorz Braun jest w stanie zadbać o pamięć polskich ofiar rzezi wołyńskiej, przeciw „ukrainizacji Polski”, przeciw „plandemii”, szczepionkom i 5G.Wspierają Grzegorza Brauna również Justyna Socha, prezeska organizacji antyszczepionkowej Stop NOP, Samuela Torkowska, która startowała w wyborach do parlamentu europejskiego i która nie kryje swojej sympatii dla Władimira Putina, Lucyna Kulińska historyczka o zacięciu antyukraińskim i prof. Anna Raźny, która o zagrożeniach ze strony Rosji pisze używając cudzysłowu, a niebezpieczeństwo widzi w Kijowie i w Berlinie. Są też kobiety związane z Polskim Towarzystwem Niezależnych Lekarzy, których łączy niechęć do procedur medycznych rekomendowanych przez WHO, czyli Światową Organizację Zdrowia.Czytaj też: KOWR – złote jajo czy zbuk PSL-u? Czyli jak wyjść z populizmuDrugie życie LPR?Kolejnym środowiskiem po antyukraińskich, antyszczepionkowych, antyaborcjonych i proputinowskich zasilających szeregi partii Brauna są środowiska dawnych LPR i Samoobrony. „My, niżej podpisani byli działacze Ligi Polskich Rodzin i Samoobrony Rzeczpospolitej Polskiej oświadczamy, że w zbliżających się wyborach prezydenckich w Polsce w roku 2025, popierać będziemy Kandydata na Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, polskiego posła do Parlamentu Europejskiego, Grzegorza Michała Brauna. (…) Katastrofalnym skutkiem wasalnej polityki kolejnych rządów w Polsce jest, że to naród polski finansuje wojny, których Polska nie wypowiedziała. (…) Trzeba natychmiast skończyć z obłąkaną i agresywną polityką wojny. (…) Ufamy, że to Grzegorz Braun zatrzyma ekonomiczny i moralny rozbiór Polski, będzie stał na straży polskich interesów narodowych” – można przeczytać w mediach społecznościowych.Pod apelem nazwiska polityków głośne w latach 2001-2007, czyli w IV i V kadencji Sejmu: Zygmunt Wrzodak – założyciel LPR, Mirosław Orzechowski – sekretarz stanu w ministerstwie edukacji narodowej, Krzysztof Filipek – były minister Kancelarii Premiera, Mateusz Piskorski, oskarżony o szpiegostwo, wciąż występujący w propagandowych mediach białoruskich i inni.– Myślę, że 30 proc. dzisiejszych wyborców Grzegorza Brauna to dawni wyborcy LPR. Po 2007 roku PiS przejął te środowiska, ale teraz traci je na rzecz Grzegorza Brauna – mówi Przemysław Witkowski.Do tego odchodzący od PiS starsi wyborcy. Ale wydaje się, że to właśnie dzięki obecności dawnych posłów i działaczy LPR, ludzi już doświadczonych i potrafiących się zorganizować, partia może liczyć na trwalszą strukturę, która może przetrwać nawet problemy lidera. No i jeszcze coś.– Braun nie popełnia błędu Olszańskiego, lidera partii Rodacy Kamraci, która rozpierzchła się, kiedy Olszański został aresztowany. Braun pozwala rosnąć mniejszym liderom, ma zawodników gotowych pociągnąć jego „dzieło”: Piskorski, Torkowska, Socha, Sebastian Pitoń czy Bartosz Bekier dawny przywódca Falangi i wydawca książek Aleksandra Dugina, rosyjskiego imperialisty, putinowskiego ideologa, wroga Polski. To wszystko są ludzie, których opisywałem w moich książkach, mówiący językiem zbieżnym z narracjami Kremla. Braun stworzy też dla swojej partii młodzieżówkę – mówi Przemysław Witkowski.Gdy mi ciebie zabraknie…Odejście Brauna razem z jego talentem i charyzmą może jednak przynieść, jak zakłada Witkowski, spadek poparcia przynajmniej o połowę.Wzrost obu Konfederacji jest niebezpieczny dla PiS. Wolałby je wchłonąć, tak jak niegdyś wchłonął LPR i Samoobronę, tak jak niedawno wchłonął Suwerenną Polskę. W tej chwili przeżywa wyraźny kryzys, stąd zaostrzenie retoryki antyunijnej, którą chce zatrzymać i przekonać prawicowych wyborców.– PiS ma teraz kłopoty, ale mimo to ma większą szansę na odebranie Braunowi części elektoratu niż w wypadku młodszych wyborców Bosaka i Mentzena. Nie ten język, nie ta generacja. A Braunowi owszem, może odebrać nawet ich sporo, zostawiając tylko tych najbardziej fanatycznie antyszczepionkowych, antyukraińskich i prorosyjskich, dla których PiS to jakieś nudne, miękkie establishmentowe centrum – mówi Witkowski. – Gdyby zatem Braun trafił do więzienia, a PiS skutecznie prowadził kampanię w bastionie Brauna czyli południowo-wschodniej Polsce, umieszczając tam polityków swojego prawego skrzydła, to można założyć, że 30% ludzi popierających dziś Brauna by zassał.Głośne performensy Brauna przynoszą oprócz sławy pieniądze. Partia pieniądze czerpie ze zrzutek, każdy spektakl to nowe wpłaty. Nieobecność Brauna osłabiłaby więc partię i pod względem finansowym. Zrzutki to jednak niejedyne źródło pieniędzy.– Ciekawa jest tu siatka organizacji pozarządowych wokół Brauna, takich jak fundacja Osuchowa, którą kieruje poseł Włodzimierz Skalik, fundacja Pobudka, którą kieruje poseł Roman Fritz czy wydawnictwo 3DOM Tomasza Grzegorza Stali, które wydaje bardzo hardkorowe, skrajnie prawicowe książki. Teraz w PE Braun zarabia, ale przecież przez całe lata funkcjonował na funduszach zrzutkowych. Pytanie brzmi, kto te pieniądze wpłaca, jak wielu jest tam ludzi zwykłych, a ile „tajemniczych” podmiotów – mówi Witkowski.Na wschódWszystko wskazuje na to, że to dobry moment dla Grzegorza Brauna, żeby mieć ambicje. Młyny Sprawiedliwości mielą wolną, więc wciąż ma szansę stać się języczkiem u wagi w kolejnych wyborach, jako trzecia partia prawicy. Cała prawica, mimo że ukrywa konfliktów, z których widoczniejsze są te osobiste, niż merytoryczne poszła jednak w marszu pod hasłem „Jeden naród, silna Polska” i widać i słychać było wyraźnie, że to, co ich łączy, to nienawiść do Donalda Tuska, uchodźców, Żydów, migrantów, Ukraińców, oraz strach i pogarda wobec liberalizmu. Na marsz 11 listopada Konfederaci Grzegorza Brauna zapraszali tak: „Chodźcie z nami, z Konfederacją Korony Polskiej i Szerokim Frontem Gaśnicowym! Maszerujemy po niepodległość!”.Do niedawna „braunistów” nikt nie tratował poważnie: fundamentalni narodowi katolicy, nawołujący do batożenia tych, co według ich kapłanów naruszają prawa boskie, rasiści, antysemici z widoczną „ukrofobią”, wyznawcy rozmaitych teorii spiskowych antyszczepionkowcy.Po marszu mogą ogłosić sukces. Przesunęli całą scenę polityczną mocno na prawo. Hasła do niedawna niedopuszczalne, poglądy, których się wstydzono, ludzie, z którymi politycy nie śmieli się pokazać – to wszystko 11 listopada maszerowało środkiem Warszawy, w towarzystwie nie tylko polityków prawicy, ale i głowy państwa. Znaczna część społeczeństwa kupiła quasi wojenną estetykę marszu, uznając flary, dym, i huk petard za ładne. Otwarcie rzucone zostało, przez samego Brauna, hasło Polexitu.Czytaj też: W co gra Pełczyńska-Nałęcz? Nowa wicepremier chce iść na wojnę z koalicjantami?