Co dwa, trzy dni ginie jedna Polka. Nie znam przypadków, gdy kobietobójstwo było nagłym wybuchem przemocy. Takich, w których mąż był wcześniej idealnym partnerem, aż nagle z zaskoczenia swoją żonę zabił. Czasami przemocą jest opresyjna kontrola, izolacja partnerki od przyjaciół czy sprowadzanie jej do roli swojej własności – mówi w rozmowie z portalem TVP Info Alicja Serafin, prawniczka i kryminolożka, autorka pierwszego polskiego raportu o zabójstwach kobiet ze względu na płeć. Paula Szewczyk, portal TVP Info: Na czym polega specyfika zabójstw kobiet i mężczyzn w Polsce? Dlaczego jest pani za tym, by wyróżnić zabójstwa kobiet spośród ogółu wszystkich zabójstw?Alicja Serafin: Myślę, że powinnyśmy zacząć od tego, czym właściwie jest kobietobójstwo – zabójstwem kobiety ze względu na jej płeć, ze względu na to, że jest kobietą. To termin, który istnieje już w prawie i w kryminologii. Pojawia się między innymi w Deklaracji Wiedeńskiej ONZ, przepisach WHO czy dyrektywach Rady Europy, które Polska ma obowiązek wdrażać. Termin ten zatem w prawie jest, choć nie bezpośrednio, bo nie obowiązuje w kodeksie. Nie mamy w przepisach stypizowanego przestępstwa kobietobójstwa. Dlaczego powinniśmy je wyróżnić? Bo jeżeli nie nazwiemy pewnego zjawiska kryminalnego po imieniu, staje się ono niewidzialne.Badam kobietobójstwo od 2016 roku i wiem, że to zjawisko występujące wszędzie na świecie, również w Europie, jak i u nas w kraju, choć go tak nie określamy. Nazywamy je często zabójstwami na tle konfliktu rodzinnego, zabójstwami, w których mąż kochał za mocno – to cytat. Często sprawy te są trywializowane w prasie i myślę, że nazwanie tego fenomenu kryminalnego, jakim są kobietobójstwa, symbolicznie może przywrócić im powagę.W Polsce najwięcej przypadków kobietobójstw to kobietobójstwa partnerskie. I w większości z nich sprawcami byli mężczyźni, których kobiety znały – znajomi, partnerzy, przyjaciele czy mężczyźni aspirujący do bycia partnerami, a których kobiety z różnych względów odrzuciły. W przypadku kobietobójstw młodych dziewczyn, sprawcami bywają ich koledzy. Zjawisko to dotyczy całego przekroju społeczeństwa, niezależnie od wykształcenia czy wieku. Choć kobietobójstwo dotyka najczęściej kobiet między 40. a 50. rokiem życia.Przypadki zebrane w Polskiej Mapie Kobietobójstw pokazują, że bardzo często punktami zapalnymi – w których ryzyko kobietobójstwa jest większe – bywają momenty, gdy kobieta informuje partnera, że np. chce się rozstać, odejść, zabrać dzieci. To kobietobójstwo postseparacyjne, w którym perspektywa rozstania burzy świat sprawcy, więc ten próbuje odzyskać kontrolę, stosując przemoc.Czytaj także: „Drapieżnik w mundurze”. Wojskowy ginekolog nagrywał pacjentkiDlaczego warto tę przemoc ze względu na płeć wyodrębnić z ogółu zabójstw, do których dochodzi w Polsce?Bo za nazwaniem kobietobójstwa będą szły działania prewencyjne. Obecnie te nastawione są na prewencję przemocy domowej, której to najczęściej doświadczają kobiety. Ta przemoc ma płeć. Słyszę czasem: „No dobrze, skoro chcemy wyodrębnić kategorię kobietobójstw, czemu nie zaproponujemy mężczyznobójstwa?”. Otóż dlatego, że mężczyźni nie giną ze względu na swoją płeć. Przestępczość wobec mężczyzn, to najczęściej przestępczość mężczyzn wobec mężczyzn, która nie ma charakteru płciowego. Nie wchodzi w niej w grę relacja dominacji, kontroli nad drugim człowiekiem, upokarzanie go, niszczenie psychicznie, zawstydzenie. Przemoc kobiet wobec mężczyzn oczywiście ma miejsce i należy o niej mówić. Konwencja stambulska – która obowiązuje w Polsce – chroni zarówno kobiety, mężczyzn, jak i dzieci przed przemocą domową, i z jej mechanizmów powinniśmy i musimy korzystać.Niedługo będziemy musieli implementować również prawo międzynarodowe do naszego porządku karnego. Mówi ono, że powinniśmy wyróżniać i zbierać dane o wszystkich formach przemocy wobec kobiet. A jak pokazała moja ankieta skierowana do polskich organów wymiaru sprawiedliwości, bardzo często zdarza się, że dane dotyczące zabójstw i przemocy domowej nie są zbierane z uwzględnieniem aspektu płci pokrzywdzonej. Takie wyodrębnienie mogłoby pomóc w gromadzeniu danych, a co za tym idzie, również w prewencji. Dlatego wiele innych państw europejskich, jak Hiszpania, Belgia czy Chorwacja się na to zdecydowało.Nie każde zabójstwo kobiety będzie jednak nazwane kobietobójstwem. Tylko to, które wypełnia systemowe przesłanki ze względu na płeć, jak choćby więź łącząca pokrzywdzoną ze sprawcą. To, czy przestępstwo popełniono na tle seksualnym bądź na tle handlu ludźmi. To, czy miało charakter mizoginiczny, czy popełniono je na tle nienawiści wobec kobiet. W niektórych państwach istnieje również przesłanka na tle kulturowym, w przypadkach kobietobójstw posagowych czy honorowych. Nazwanie tych przesłanek umożliwi organom dostrzec, że ten rodzaj przestępczości jest specyficzny i nie są to przypadki odseparowane, a takie, na które należy spojrzeć z perspektywy systemowej.Najbardziej szokuje fakt, że tylko 6 procent przypadków zabójstw kobiet w Polsce, dotyczy przypadków, w których kobieta nie znała swojego oprawcy. Najczęściej kobiety giną we własnym domu.Prowadzę badania dotyczące przestępczości od wielu lat i dla mnie to zaskakujące nie jest. Osoby, które zajmują się przemocą wobec kobiet, doskonale zdają sobie sprawę, że pokrzywdzone, które zgłaszają przemoc, najczęściej doświadczają jej w domu, w miejscu, w którym powinny czuć się bezpiecznie. A ta ograniczona przestrzeń domowa, ogranicza również możliwości pokrzywdzonej. Polki giną często w momentach przełomowych dla związku, ogniskowymi są decyzje o separacji, postanowienie założenia niebieskiej karty. W przypadku seniorek często przemoc wywoływało zwrócenie mężczyźnie uwagi, że nie powinien czegoś robić. Te wyzwalacze mogą się wydawać błahe, ale w pewnym momencie eskalują właśnie do kobietobójstwa. To otwiera pytanie, czy mechanizmy prewencyjne w Polsce odpowiednio chronią kobiety, ale i czy mogą im zapewnić bezpieczeństwo takie środki, jak chociażby natychmiastowa izolacja sprawcy. To pytanie o skuteczność stosowania i wykonywania tych przepisów, ale i słuchania osób, które doznają przemocy i tę przemoc zgłaszają.Czytaj także: Zniszczyli jej życie jednym drinkiem. „Przez 11 dni byłam w śpiączce”Raport pokazuje też, że bardzo często kobietobójstwa mają miejsce w specyficznych okresach roku. To najczęściej okres grudniowo-styczniowy, świąteczno-noworoczny. Wtedy liczba zabójstw kobiet rośnie.Z czego to wynika? To też trend, który spotyka się w innych państwach, to okresy – jak mówią kryminolodzy – w których normalny rytm życia i pracy zostaje w pewnym sensie zaburzony, a pokrzywdzona jest ze sprawcą niemal 24 godziny. I to nie same wydarzenia powodują wybuch agresji, one raczej umożliwiają zwiększoną władzę i kontrolę, w tym zachowania przemocowe wobec partnerki. Poza tym, że święta i koniec roku są okresem intensywnego kontaktu domowego, dodatkowo zwiększają trudności do zgłaszania przemocy. Nie wszystkie instytucje wówczas pracują, szkoły są zamknięte, dzieci nie mogą zgłosić przemocy osobie spoza rodziny. A w Polsce w święta nadal oczekuje się od kobiety utrzymania rodzinnej harmonii, nastroju. Pokrzywdzone słyszą, „wytrzymaj, nie psuj atmosfery”, a to powoduje, że przemoc rozgrywa się po cichu, za zamkniętymi drzwiami.Co wynika z pani badań w przypadku domów czy relacji, w których wcześniej przemoc nie była zgłaszana? Nie było założonej niebieskiej karty, nie było wcześniej żadnych interwencji policyjnych.W większości przypadków zawsze jakieś formy przemocy były stosowane, niekoniecznie fizycznej, ale często w formie chociażby stalkingu. Przytoczę przypadek kobiety, która rozwiodła się z mężem, a on przez 10 lat prześladował ją w różnych formach – śledził, wysyłał wiadomości, na każdym etapie jej życia był jakoś obecny, aż doszło do kobietobójstwa. To pokazuje, że nigdy nie jest tak, że nagle wybucha przemoc znikąd, a my nie możemy temu, co się stało, zaradzić. Każde kobietobójstwo poprzedza przemoc, czasami to tak zwana opresyjna kontrola, przemoc, która jest formą dominacji, którą stosują partnerzy nad partnerką, by utrzymać nad nią władzę. Izolują ją od przyjaciół, nie zezwalają na kontakty z rodziną, chcą ją mieć tylko dla siebie, mówią jak ma się ubierać, jak się zachowywać, komentują jej wygląd i sprowadzają do roli swojej własności. Ten mechanizm można zaobserwować bardzo często w przypadkach kobietobójstw i powinien być on uwzględniony w mechanizmach prewencyjnych. Tymczasem policja ani prokuratury nie znają tego zjawiska.Czytaj także: Nielegalny dom opieki w Łazach. Zaniedbani pacjenci i zacieranie śladówJa się nie spotkałam z przypadkiem, by kobietobójstwo było nagłym wybuchem przemocy, w którym mężczyzna wcześniej był idealnym partnerem, nie stosował przemocy, aż nagle z zaskoczenia tę partnerkę zabił.Pisze pani w raporcie o przypadku, gdy para spotkała się w samochodzie. Tam dochodziło między nimi do zbliżenia, ale kobieta zareagowała nie tak, jak mężczyzna by sobie życzył. Doszło do jego wybuchu, który zakończył się tym, że dziewczynę pobił na śmierć i podpalił.Pamiętam przypadek, o którym pani mówi. To było jedno z kobietobójstw na tle seksualnym – wchodzimy w kategorię, w której te zabójstwa mają troszkę inny wymiar i podłoże, niż kobietobójstwa partnerskie. Bardzo często wstyd czy poczucie upokorzenia u mężczyzny grają rolę wyzwalaczy. Jak możemy temu przeciwdziałać? Nie jestem sobie w stanie wyobrazić przepisów czy polityki, która mogłaby uchronić kobiety przed takim zachowaniem. Mogę za to wyobrazić sobie edukację, która będzie uczyć mężczyzn i sprawców, co to są zachowania przemocowe. To kwestia mówienia o tym, że kultura, w której kobieta jest czyjąś własnością, to kultura nienawiści do kobiet. Tę edukację trzeba wdrażać już od najmłodszych pokoleń. Kluczowa jest praca w tym obszarze tak z chłopcami, jak i z mężczyznami. Praca nad zachowaniami przemocowymi to z kolei zadanie dla psychologów czy terapeutów, którzy mogą wyprowadzić sprawców z tego typu myślenia o kobiecie, jak o przedmiocie do wykorzystania, jak o swoim trofeum.Wciąż w Polsce myślimy o zjawisku przemocy wobec kobiet, jak o babskiej sprawie. Klasyfikujemy ją jako problem kobiet. Myślimy: „to mnie nie dotyczy, to są tematy, którymi powinny się zajmować aktywistki, prawniczki”. Nieprawda. To są tematy społeczne, które dotyczą nas jako całego społeczeństwa.Istnieje także stereotyp, że przemoc czy kobietobójstwo to zjawisko, które dotyczy osób mało wykształconych, osób, z mniejszych miejscowości, osób, które zapewne nadużywają alkoholu. Pani badania pokazują coś zupełnie odwrotnego.Badałam w ramach Polskiej Mapy Kobietobójstw również poziom wykształcenia pokrzywdzonych i sprawców. I wiem, że nie tylko osoba z niższych warstw społecznych może stosować przemoc. Wręcz przeciwnie, to cały przekrój naszego społeczeństwa. I to są sprawy, w których niekoniecznie zawsze pojawia alkohol. Często dochodzi do przemocy między małżonkami czy partnerami, którzy są wykształceni, utytułowani. Przemoc jest uniwersalna, może dotyczyć zarówno osób z wykształceniem technicznym, jak i osób z wyższym wykształceniem.Czytaj także: Pijany zjechał z drogi na posesję i zabił 52-letnią kobietęDane pokazały mi, że częściej giną kobiety z wyższym wykształceniem. Natomiast sprawcami najczęściej są mężczyźni z wykształceniem technicznym, ale to nie oddaje do końca relacji władzy, na których opiera się przemoc wobec kobiet. W Polsce bardzo często za wykształceniem czy pełnienie wysokich urzędów nie idą chociażby pieniądze. Ktoś z technicznym wykształceniem może zarabiać więcej niż partnerka. Raport przełamuje ten stereotyp, że przemoc domowa, to tylko sprawy alkoholowe, dotyczące tak zwanej patologii. Zabijają zarówno lekarze, jak i prawnicy, radni, politycy czy profesorowie.W raporcie chciałam zwrócić też uwagę na to, że język mówienia o przemocy i o kobietobójstwach ma znaczenie. Powinniśmy mieć z tyłu głowy, że gdzieś jest przecież rodzina tej kobiety, która straciła życie. Nie chciałaby usłyszeć, że ich bliską zabiła szalona miłość czy poznać szczegóły okrutnego mordu.Dlaczego nie używać określenia „samobójstwo rozszerzone” w przypadku, w którym mężczyzna najpierw morduje partnerkę, a później zabija siebie?Bo mamy wówczas do czynienia z odwróceniem proporcji. Używając tego określenia kobieta nie tylko ginie fizycznie, ale również symbolicznie. Brzmi to tak, jakby jej śmierć była tylko rozszerzeniem tego, co zrobił sprawca przy okazji, gdy popełnił samobójstwo. Nie należy tak mówić, bo w tym określeniu nikną nam pokrzywdzone. Nie oddajemy nim należytego szacunku kobiecie, która straciła życie, zapominamy o tym, że przecież doszło do jej zabójstwa, skupiamy się na samobójstwie sprawcy.Czytaj także: Zaginiona sześć lat temu Aleksandra nie żyje. Szczątki w mokradleDlatego bardzo apeluję – tak jak i organizacje pozarządowe – by stosować pojęcie „zabójstwa suicydalnego”. W tym określeniu zawiera się najpierw informacja, że doszło do zabójstwa, a sprawca później popełnił samobójstwo. To oddaje proporcje i nie odbiera podmiotowości zamordowanej kobiecie. Poza tym to ważne również dla organów, bo w przypadku „samobójstwa rozszerzonego” umarzają one sprawę i ta nie jest już w żaden sposób badana pod kątem ewentualnej prewencji, nie sprawdza się wówczas, czy można było temu, co się stało, zapobiec.Do tej pory organizacje, które zajmowały się przemocą wobec kobiet, obliczały na podstawie statystyk policyjnych – które bywają niedokładne – że mamy do czynienia ze średnio stoma przypadkami zabójstw kobiet w wyniku przemocy domowej rocznie. Udało się pani tę liczbę potwierdzić?Mówiono nawet o szacunkach, które wskazywałyby, że dochodzi do 400-500 kobietobójstw rocznie. Polska Mapa Kobietobójstw za lata 2017-2023 pokazała, że możemy mówić o 100-200 przypadkach rocznie. Średnio co dwa, trzy dni w naszym kraju kobieta ginie ze względu na swoją płeć. W porównaniu do innych państw europejskich, takich jak Niemcy, Hiszpania czy Francja, tendencje są podobne.Czytaj także: Spuszczają wodę ze stawu. W poszukiwaniu zaginionejZgodnie z raportem ONZ z 2023 roku, średnio na świecie 85 tysięcy kobiet i dziewcząt rocznie ginie w wyniku przemocy i to jest przestępczość, której należy zapobiegać. Wielokrotnie na agendach ONZ specjalna przedstawiciel do spraw przeciwdziałania przemocy apelowała, by państwa zakładały obserwatoria do spraw kobietobójstwa i do spraw przemocy wobec kobiet ze skutkiem śmiertelnym. Takie obserwatoria istnieją już w Hiszpanii, Belgii czy Chorwacji, jednak nie w Polsce. A przykład Hiszpanii, w której udało się zmniejszyć liczbę przypadków kobietobójstw, pokazuje, że takie działania prewencyjne – we współpracy ministerstw, policji i instytucji sprawiedliwości oraz sektora pozarządowego – mają sens.