Szalony plan czy genialna misja? W jego życiu nie ma miejsca na przypadki. Każda minuta jest dokładnie zaplanowana, aktywność przemyślana, a posiłki wyliczone co do kalorii. Bryan Johnson to milioner, który mógłby wieść beztroskie życie i bez ograniczeń korzystać z jego uroków. Amerykanin postanowił jednak zrezygnować z przyjemności, a niemal cały swój czas i sporo pieniędzy, poświęca projektowi życia. Blueprint ma pomóc mu zatrzymać starzenie. Kiedy wiele osób dopiero przewraca się w łóżku na drugi bok, on już się budzi, chociaż właściwie mógłby wstawać nawet w południe. Swój dzień zaczyna jednak o świcie, od pomiaru tętna, glukozy, temperatury i saturacji. Potem przychodzi kolej na kontrolę jakości snu, mięśni, skóry i oczu. Bryan Johnson traktuje każdy element swojego ciała niemal jak oddzielny dział w firmie, którą zarządza. Tą firmą jest jego organizm. Jeszcze nieco ponad dekadę temu Amerykanin był klasycznym przedstawicielem Doliny Krzemowej: programistą, przedsiębiorcą, inwestorem. Zawsze miał świetny zmysł biznesowy, który pozwolił mu między innymi przejąć popularną aplikację Venmo. W 2013 roku Bryan sprzedał całą swoją firmę Braintree – dostarczającą systemy płatności online (m.in. dla Ubera i Airbnb) – PayPalowi. Kwota transakcji? 800 milionów dolarów. Johnson miał wtedy 36 lat, status świeżo upieczonego multimilionera i – jak sam przyznał w rozmowie z magazynem „Time” – „pełne prawo, by odpocząć”. Jednak zamiast tego, postanowił poświęcić czas i pieniądze projektowi, którego efektów nikt nie jest w stanie przewidzieć. Bryan ruszył na wojnę z czasem. Zresztą jego motto brzmi: „Nie umieraj”. Miał fortunę na koncie, ale brakowało mu energii do realizowania marzeń Johnson pochodzi z Provo w stanie Utah, gdzie wychował się w konserwatywnym środowisku mormońskim. Od dziecka uczył się, że w życiu ważne są: dyscyplina, praca i posłuszeństwo. Przyszły biznesmen dorastał w przekonaniu, że sukces nie jest kwestią szczęścia, lecz uporu. Nie był kolejnym „cudownym dzieckiem”, któremu wszystko przychodziło z nieprzyzwoitą łatwością. Johnson to raczej typ człowieka, który zapracował na to, co później osiągnął, do tego lubił ciągle się uczyć. W college’u odkrył, że ma talent do nauk ścisłych, świetnie radził sobie zwłaszcza z logiką. Zaczął pisać pierwsze programy, które później stały się pomysłami na start-upy. Braintree, któremu zawdzięcza obecne, wygodne życie, powstało po to, był ułatwić płatności online małym firmom. Handel internetowy dopiero raczkował, więc Johnson dodatkowo skorzystał na byciu pionierem w branży. Kiedy w 2013 roku firma została sprzedana, na koncie Amerykanina znalazła się fortuna, o jakiej większość jego rówieśników mogła tylko marzyć. Sukces jednak nie przyniósł mu satysfakcji. „Zorientowałem się, że mam wszystko, oprócz energii do życia” – opowiadał potem dziennikarzom. „Ciało nie nadążało za tym, co chciałem zrobić dalej” – wspominał. Johnson walczył z depresją i nadwagą. Próbował wszystkiego po kolei: diet, medytacji, suplementów. Nic jednak nie było wystarczająco skuteczne. Wtedy Bryan postanowił potraktować swoje ciało, jak projekt inżynieryjny, aplikację. „Jeśli można usprawniać systemy technologiczne, można też usprawnić biologiczne” – przekonywał w jednym z wywiadów dla magazynu „Time”. W ten sposób skończyła się epoka „wieczornego Bryana”, jak sam to określał, czyli człowieka, który wieczorami potrafił objadać się chipsami przed telewizorem, a zaczęła się era obsesyjnego wręcz dbania o siebie. Dane, dane i jeszcze raz dane. Na czym polega projekt Blueprint? Tak narodził się Blueprint – program, który zakłada pełną kontrolę nad zdrowiem na podstawie danych. Nie ma tu miejsca na zgadywanie czy intuicyjne podejście. Najpierw pomiar, potem analiza, a jeśli trzeba, to jeszcze korekta – tak działa projekt. Jego bohater przez jednych nazywany jest biohakerem, przez innych szaleńcem, a on sam traktuje siebie trochę jak sportowca, tyle że startującego w ekstremalnej dziedzinie. Jak to wygląda w praktyce? Johnson codziennie zbiera ponad 200 wskaźników zdrowotnych, w tym poziom glukozy, tętno spoczynkowe, rytm serca, markery zapalne oraz parametry wątroby. Co miesiąc z kolei wykonuje między innymi pełne badania krwi i rezonanse. Wszystko trafia do zespołu medycznego, który analizuje organizm podopiecznego i decyduje, co wygląda dobrze, a co wymaga pilnych zmian. CZYTAJ TEŻ: Miss Białorusi, czyli kobiety dyplomatyczną bronią ŁukaszenkiTrzonem ponad 30-osobowego zespołu lekarzy i badaczy został dr Oliver Zolman. Ten brytyjski specjalista medycyny regeneracyjnej, który ma na koncie współpracę z laboratoriami z Cambridge i firmami zajmującymi się biogerontologią. W rozmowie z „Time” Zolman tłumaczył: „Nie próbujemy leczyć chorób. Chcemy utrzymać organizm w stanie, w którym choroby w ogóle się nie pojawią”. Pomóc w tym mają właśnie pieczołowicie zbierane dane. Bryan sam zresztą powiedział „The Guardian”: „Nie ufam intuicji, ufam liczbom. Liczby nie kłamią”. Brokuły, soczewica i oliwa. Johnson przyjmuje dziennie dokładnie 1977 kcalDzień Johnsona przypomina bardziej procedurę laboratoryjną niż standardowy rozkład zajęć przeciętnego człowieka. O 5:00 rano zaczynają się pomiary, a kilkadziesiąt minut później zaplanowany jest trening oddechowy i medytacja. Następnie na milionera czeka zestaw suplementów do przyjęcia. Nie są to jednak „zwykłe” tabletki. Porcja Bryana jest dokładnie obliczona i dostosowana między innymi pod kątem mikroelementów. Takich suplementów Amerykanin zażywa każdego dnia ponad 100. Likopen ma służyć zdrowiu skóry i tętnic, metformina zapobiega polipom jelitowym, a pieprz i kurkuma pomagają zmniejszyć stany zapalne. Same farmaceutyki zajmują niemal pół lodówki. Druga połowa to oczywiście jedzenie, które też jest efektem wytężonej pracy specjalistów. Śniadanie biohakera składa się przykładowo z puree z brokułów, tofu, orzechów i oliwy. Porcje każdego ze składników są wyliczone co do grama. Nad posiłkami dla Johnsona pracuje zespół dietetyków, a jedzenie przygotowuje na miejscu szefowa kuchni. Na każdy dzień identyczną, dokładnie wyliczoną wartość: 1977 kcal. Ogromną część diety stanowią warzywa, których Bryan zjada ponad 30 kilogramów tygodniowo. Milioner dba o każdy składnik posiłków. Produkty pochodzą wyłącznie z najlepszych upraw i źródeł. Co prawda są znacznie droższe niż typowa sklepowa żywność, ale akurat w tym przypadku cena nie gra roli. Poza tym, czyż młodość i dobra forma nie są bezcenne? Oprócz wspomnianych brokułów i orzechów na talerzu Bryana lądują często: awokado, soczewica, nasiona konopi, nie brakuje też dodatków takich jak kakao czy przyprawy. Zestaw składników i proporcje są zresztą co tydzień testowane. Jeśli wyniki badań i pomiarów nagle okażą się choćby troszkę gorsze niż w poprzednich dniach, specjaliści natychmiast modyfikują menu, żeby wrócić do idealnych wskaźników. Oczywiście posiłki mają swoje stałe pory, ale najważniejszy, a przy okazji najbardziej zaskakujący element harmonogramu to kolacja, którą Johnson zjada… o godzinie 11:00. „Sportowiec, którego dyscypliną jest odmładzanie się” W rozmowie z „Time” Amerykanin przyznał, że czuje się jak dyrektor w korporacji zarządzającej własnym ciałem: „Mam dział serca, dział skóry i dział wątroby. Każdy z nich ma swoje cele kwartalne”. Można by uznać, że to żart, ale wystarczy spojrzeć na plan dnia Johnsona, żeby przekonać się, że sam „dyrektor” traktuje swój projekt śmiertelnie poważnie. Chociaż akurat słowo „śmiertelnie” jest tu ironią losu, bo Bryan robi wszystko, żeby zachować wieczną młodość, jak przystało na „sportowca, którego dyscypliną jest odmładzanie się”. CZYTAJ TEŻ: Wywiad, hakerzy i donosy. Bezwzględna wojna o kontrakt na polską „Orkę”Jego serce ma pracować książkowo, skóra zachować elastyczność, a wątroba być obciążona nie bardziej, niż to absolutnie konieczne. Chociaż w przypadku projektu Blueprint najczęściej mówi się o zatrzymaniu czasu, to marzeniem Johnsona jest wręcz odwrócenie procesu starzenia – i to radykalne. W ideale biznesmen chciałby mieć formę 18-latka. Biohaker na własnej skórze przekonał się w przeszłości, że dbanie o zdrowie jest trudne. Trudno nie przyznać mu racji, kiedy mówi, że wielu z nas w drodze do pracy mija miejsca, w których na półkach kuszą niezdrowe produkty. Lub że po owej pracy część z nas woli zjeść coś szybkiego, niż spędzać czas w kuchni, obliczając składniki odżywcze i godzinami przygotowując optymalne posiłki. Johnson przekonuje, że w tej sytuacji niejako wyręcza innych, bo sam testuje wiele produktów i jest w stanie powiedzieć, które z nich są najlepsze dla naszego organizmu, a z których lepiej zrezygnować. Testuje na wiele sposobów, bo jego firma nawet wysłała do laboratoriów setki produktów, żeby zbadać zawartość metali ciężkich i mikroplastiku. Ćwicz, niezależnie od wszystkiego! „Nie myśl o tym, po prostu to rób”Oczywiście w programie odmładzania nie może zabraknąć miejsca dla aktywności fizycznej. Pierwszy trening Bryan rozpoczyna niedługo po przebudzeniu. Przez godzinę wykonuje kilka serii 25 różnych ćwiczeń. W dokumencie „Don’t Die: The Man Who Wants to Live Forver” biznesmen zdradził: „Wszystko, co robimy, mierzymy. Dzięki temu możemy zobaczyć, czy coś działa, czy nie”. Johnson podczas każdego treningu wykonuje między innymi ćwiczenia siłowe, nie zapomina też o porcji cardio, na przykład na orbitreku, a do tego zestawu dokłada intensywne interwały (HIIT). Mimo że Johnson nazywa siłownię swoim „szczęśliwym miejscem”, to nie ogranicza się tylko do ćwiczeń w pomieszczeniu, a jego plan treningowy mógłby przerazić niejedną osobę, która za każdym razem 1 stycznia rzuca sobie wyzwanie „nowy rok, nowy/nowa ja”. Poranne ćwiczenia pojawiają się w grafiku Amerykanina 5-7 razy w tygodniu. Bryan gra też w koszykówkę i tenisa, chętnie rozgrywa pojedynki pickelballa i rusza na piesze wędrówki. Te ostatnie zresztą także są dokładnie zaplanowane. Johnson zwykle przemierza ten sam 5-kilometrowy szlak – o idealnie dopasowanym nachyleniu – którego przejście zajmuje mu nieco ponad pół godziny. CZYTAJ TEŻ: Umierała na SOR-ze w Indiach. Potem zdobyła złoto. „Myślałam, że to koniec”Biohaker radzi swoim obserwatorom, aby w ciągu dnia ruszali się tak często, jak się da, bo każda aktywność to inwestycja we własne zdrowie. Jego zdaniem choćby 5-10 minut ruchu po każdym posiłku i wstanie zza biurka po 30 minutach siedzenia – to obowiązek każdego, niezależenie od tego, czy chce cofnąć czas, czy nie ma problemu z jego upływem. Nie wystarczy po prostu spać. Trzeba spać „dobrze”„Dobry sen zmienił moje życie” – zdradził Johnson swoim obserwatorom. Z pewnością przyklasnęliby mu specjaliści. Lekarze mówią wprost, że sen nie tylko regeneruje organizm, ale też między innymi poprawia funkcjonowanie mózgu i wzmacnia układ odpornościowy. Za to niedobór snu jest bardzo szkodliwy, chociaż jego skutki możemy poczuć dopiero po długiej serii nieprzespanych – albo niewłaściwie przespanych – nocy. Bo owszem, można spać źle. Ta czynność wydaje się wyjątkowo nieskomplikowana, ponieważ trudność sprowadza się do położenia się i zaśnięcia, jednak według twórcy projektu Blueprint „spać dobrze” nie jest wcale tak łatwo. Na pocieszenie milioner przyznał, że dojście do ideału zajęło mu wiele miesięcy, a dokonał tego metodą prób i błędów. Wnioskami podzielił się z internautami. Zasada numer jeden: na sen nie wolno żałować czasu. Bryan sypia od 7 do 9 godzin na dobę, a ideałem jest według niego 8 godzin snu, które zresztą poleca każdemu, choćby w ramach krótkiego eksperymentu, żeby poczuć różnicę. Zasada numer dwa: trzeba kłaść się do łóżka codziennie o tej samej porze. Milioner dopuszcza co prawda pół godziny różnicy w wyjątkowych sytuacjach, ale o oglądaniu seriali do białego rana albo weekendowym przesiadywaniu do późnej nocy nie chce nawet słyszeć. „Sen to aktualizacja systemu. Jeśli śpisz źle, twoje oprogramowanie się psuje” – mówił magazynowi „Time”. „Jeśli chcesz zrobić dla swojego zdrowia tylko jedną rzecz: śpij”To nie koniec, bo Johnson zaczyna przygotowywać się do zaśnięcia jeszcze przed przekroczeniem progu sypialni. Godzina poprzedzająca sen to dla niego czas na wyciszenie. Amerykanin uspokaja się wtedy dzięki spacerom, medytacji albo ćwiczeniom oddechowym, za to trzyma się z dala od telefonów, komputera i ekranów w ogóle. Jeśli korzysta ze światła, to przygaszonego, chociaż najbardziej chwali sobie całkowicie zaciemnioną sypialnię. Na wszelki wypadek zakłada na twarz specjalną maskę. Za to rano, po przebudzeniu, obowiązkowo serwuje sobie co najmniej kwadrans światła dziennego, żeby zapewnić dobre działanie zegara biologicznego.Objadanie się przed snem jest oczywiście w projekcie Johnsona surowo zakazane, chociaż biznesmenowi to akurat nie grozi, bo sam ostatni posiłek zjada na wiele godzin przed udaniem się do łóżka. Za to kawy i innych stymulantów unika przez co najmniej 12 godzin przed snem. „Jeśli chcesz zrobić dla swojego zdrowia tylko jedną rzecz: śpij” – radzi Bryan. Jego dom to połączenie twierdzy, laboratorium i biuraBiznesmen stara się utrzymywać w sypialni temperaturę 15-19 stopni Celsjusza. W spełnieniu tego, a także wielu innych wymagań projektu Blueprint, Johnsonowi pomaga naszpikowany nowoczesnymi technologiami dom. Kupiona za niemal 6 milionów dolarów posiadłość w Venice w Kalifornii jest w praktyce wielkim laboratorium medycznym, a przy okazji miejscem, które ma chronić swojego właściciela przed zagrożeniami zdrowotnymi.Okna willi mają zamontowane filtry, które pochłaniają promieniowanie UV, a lokatorzy i goście używają wyłącznie filtrowanej wody. Honorowe miejsce zajmują lodówki do przechowywania skrupulatnie skomponowanych posiłków. W przydomowym garażu na próżno szukać samochodu, bo jego miejsce zajął sprzęt do ćwiczeń. W domu nie brakuje za to profesjonalnego, studyjnego oświetlenia, które ułatwia Bryanowi relacjonowanie w sieci postępów programu. W pomieszczeniach zresztą często krzątają się specjaliści od social mediów, którzy pomagają biohakerowi w promowaniu jego akcji. Syn Johnsona jest jego „chłopcem od krwi”. Przetaczanie osocza kolejnym sposobem na młodośćJeśli ktoś myślał, że „wystarczy” przestrzegać powyższych zasad, żeby zatrzymać starzenie, to jest w wielkim błędzie. Protokół Blueprint zakłada też obowiązkowe zabiegi medyczne i higieniczne.Jedną z takich procedur jest przetaczanie osocza. Milioner przekonuje, że to zabieg, który świetnie oczyszcza organizm z toksyn, o czym przekonał się na własnej skórze. Bryan przetoczył na przykład litr osocza, którego dawcą był jego nastoletni syn, Talmage, nazywany przez milionera „chłopcem od krwi”. Własne osocze biznesmen oddał wtedy swojemu ojcu.CZYTAJ TEŻ: Luwr nie był pierwszy. Najgłośniejsze kradzieże dzieł sztuki w historiiChociaż na dłuższą metę zabieg nie dał już tak spektakularnych efektów, jakie było widać na początku, to wyniki badań niedługo po przetaczaniu były tak dobre, a różnica na tyle duża, że Johnson postanowił to powtórzyć. Następnym razem jednak nie skorzystał z pomocy dawcy, lecz zastąpił swoje osocze albuminą. To główne białko osocza, które jest produkowane przez wątrobę. Milioner nie omieszkał pochwalić się przy tym, że specjalista, który wykonywał zabieg, nie mógł wyjść z podziwu, jak „czyste” było osocze pobrane od niego. „Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział. Nie mógł się nadziwić” – relacjonował Bryan. Do wykresów pokazujących jakość snu, stężenia witaminy D i wyliczeń wykonywanych codziennie przysiadów, milioner dodał kolejny parametr: wiek swojego penisa. Być może dla wielu osób brzmi to jak żart, ale dla Johnsona to poważny biomarker. Regularność i jakość nocnych erekcji Amerykanin uważa za kolejny wyznacznik zdrowia metabolicznego, bo brak erekcji jest niego sygnałem starzenia się układu naczyniowego.W zdrowym ciele… zdrowy penis. Pomiary, terapia i odmładzaniePomiar odbywa się – to ważna informacja dla osób, które zdążyły już poczuć się nieswojo – przy pomocy specjalnego czujnika zakładanego na noc. Urządzenie rejestruje przepływ krwi i „moc” erekcji w różnych fazach snu. Dane trafiają do arkusza, a później są analizowane. Swoją drogą producent tych czujników zanotował znaczny wzrost sprzedaży, kiedy Bryan zaczął opowiadać o swoim eksperymencie.W jednym z wpisów Johnson ujawnił, że do eksperymentu zaangażował również swojego nastoletniego syna. Ojciec i Talmage przechodzili identyczne testy, a już pierwsze badania – tu niespodzianka – wykazały tę samą wartość: „wiek penisów” obu panów wyniósł 22 lata.Żeby utrzymać taką formę, biohaker stosuje terapię fali uderzeniowej, znaną z urologii. Podczas kilkunastominutowego zabiegu specjalna głowica generuje fale akustyczne o określonej częstotliwości i intensywności, pobudzając mikrokrążenie i regenerację komórek. Seria obejmuje kilka sesji, bez konieczności stosowania znieczulenia i wymaganej rekonwalescencji. Technika ta stosowana jest między innymi w zaburzeniach erekcji i w przypadku zapalenia prostaty. Co jednak z samym odmładzaniem? Bryan wychodzi z założenia, że terapia na pewno nie zaszkodzi, poza tym penis to dla niego jeszcze jeden organ, który można monitorować i optymalizować, jak wątrobę czy serce. Jeśli dane wyglądają dobrze, ogłasza sukces. To dla niego wystarczający dowód na skuteczność. Od „gnijących zębów” do „dziąseł jak nastolatek”. A wszystko to w 3 lata Zanim jednak Johnson zaczął mówić o „wieku penisa”, musiał uporać się z czymś bardziej przyziemnym – zębami. Swoim obserwatorom przyznał wprost: „Moje zęby dosłownie gniły. Oddzielały się od dziąseł, całość nie była w dobrym stanie”. Milioner postanowił więc włączyć również jamę ustną do swojego projektu długowieczności. Jak Amerykanin dba o zęby? Jego rytuał zaczyna się od użycia wody pod ciśnieniem. Każdy poranek milionera to seria irygacji jamy ustnej specjalnym urządzeniem, potem do gry wkracza nić dentystyczna, elektryczna szczoteczka i skrobak do języka. Rano i wieczorem Bryan stosuje inne pasty do zębów, ale łączy je to, że nie zawierają fluoru. Na koniec płyn do płukania ust, jednak z małym zastrzeżeniem: tylko wtedy, gdy planuje z kimś rozmawiać albo kogoś całować. Johnson przyznał, że kiedyś zgrzytał zębami przez sen, ale ten problem udało się wyeliminować dzięki aparatowi. CZYTAJ TEŻ: Putin nadal sądzi, że wygra wojnę z Ukrainą. I… nie ma innego wyjściaCo pół roku milioner chodzi na przeglądy dentystyczne, poza tym ogranicza cukier, zwłaszcza ten dodany, unika kwaśnych napojów oraz pamięta o nawodnieniu, żeby nie doprowadzić do suchości w jamie ustnej. Johnson pochwalił się, że po 3 latach stosowania się do tych zasad o 25 proc. zmniejszył płytkę nazębną, a dentysta miał mu powiedzieć, iż „ma dziąsła jak zdrowy nastolatek”.Opalanie? Blueprint nie zna takiego zjawiskaJaki byłby sens odmładzania, gdyby czyjaś skóra zdradzała metrykalny wiek albo – jeszcze gorzej – wyglądała wyjątkowo staro? Johnson stwierdził, że kiedy zaczynał projekt Blueprint, skóra jego twarzy, według wyliczeń, była w takim stanie, w jakim byłaby u przeciętnego 64-latka. Po dwóch latach testów, w 2025 r., badania wykazały już przedział 37–42 lata. W praktyce oznacza to mniej uszkodzeń związanych z promieniowaniem UV, lepsze napięcie i spadek przebarwień. Takie efekty wymagają jednak systematyczności i pewnego wysiłku. Rano: delikatny żel oczyszczający, serum z witaminą C, niacynamid i obowiązkowo krem z filtrem, co najmniej SPF 30. Wieczorem: powtórka z oczyszczania, nawilżanie, serum z niacynamidem i mikrodawka tretinoiny, czyli retinoidu o działaniu przeciwstarzeniowym. Każdy używany składnik ma swoją funkcję, porę i częstotliwość stosowania. Bryan regularnie korzysta także z zabiegów medycyny estetycznej. Co kilka tygodni melduje się na mikronakłuwaniu, które pobudza produkcję kolagenu. Poddaje się też peelingom chemicznym i terapiom laserowym, żeby wyrównać koloryt oraz zagęścić skórę. W 2024 r. dodał do tego zestawu przeszczep własnego tłuszczu, który – jak to określił – działa jak naturalne „rusztowanie”, poprawiające elastyczność i objętość twarzy. „Wypełniacze to tylko łatanie dziur. Zamiast tego chciałem odbudować fundamenty” – przyznał, cytowany przez „Business Insider”. Każdy zabieg jest dokumentowany na zdjęciach, a potem oceniany przez system obrazowania skóry. Komputer analizuje grubość naskórka, porowatość, zmiany pigmentacyjne i drobne naczynka. Dane te porównuje w czasie. Biohaker twierdzi, że dzięki takiemu podejściu udało mu się ograniczyć stany zapalne skóry o 60 proc., a poziom kolagenu wzrósł o 23 proc. Żeby nie zniweczyć efektów dotychczasowej pracy, Bryan bardzo uważa na słońce. Gdy wskaźnik UV przekracza 4, Amerykanin zakłada kapelusz, okulary z filtrem i używa parasola UV. Według niego promieniowanie to „najbardziej lekceważony czynnik starzenia biologicznego”. W ciągu dnia unika także mycia twarzy gorącą wodą i ogranicza kontakt z detergentami. W założeniach projektu znalazły się nawet zalecenia dotyczące temperatury prysznica. „Nikt nie chce żyć w ten sposób, ale ktoś musi”Johnson przyznaje, że nie chodzi mu wcale o „lepsze życie”, lecz o maksymalne go wydłużenie i utrzymanie idealnej sprawności. To wiąże się z wyrzeczeniami – i tak, dotychczasowa lista to jeszcze nie wszystko. Alkohol? „Nawet minimalna jego ilość może wpłynąć na moje wskaźniki” – przekonuje biznesmen, więc unika go jak ognia. Cukier? Również znajduje się na czarnej liście. Dieta wegańska, precyzyjnie wyliczona kaloryczność, brak przekąsek – wszystko jest zaplanowane tak, by eliminować stany zapalne i minimalizować stres metaboliczny. Nie ma tu miejsca na kawałek ciasta czy przypadkowy lunch. „Nie jem dla przyjemności, jem dla danych” – podsumował swoje menu biznesmen. CZYTAJ TEŻ: Białoruski futbol podupadał wraz z całym krajem. A niedawno ogrywali BayernBryan ma swoją „listę ryzyka”, złożoną z rzeczy, które przeciętnemu człowiekowi wydają się zapewne mało szkodliwe. Nocne wyjścia, nieprzespane godziny, kolacje, podróże, kawa po 11:00 – dla biohakera to rzeczy niedozwolone. Wszystko, co może zmienić jego tętno spoczynkowe lub zaburzyć rytm okołodobowy, znika z planu dnia. O ile bez wieczornego scrollowania można żyć – i to bez problemu – o tyle Johnson nie ukrywa, że projekt wywrócił do góry nogami jego życie towarzyskie. A właściwie niemal je wyeliminował. Spontaniczne spotkania nie wchodzą w grę, bo zaburzyłyby rytm dnia. W takiej sytuacji trudno znaleźć miejsce nie tylko na związek, ale nawet na przyjaźń. „Jeśli robisz wszystko właściwie, jedna rzecz cię nie zabije, ale ta jedna rzecz może rozbić cały system” – powiedział w rozmowie z „Bloombergiem”. Dlatego woli nie ryzykować, choć nie udaje, że to proste. Biznesmen przyznaje, że trochę tęskni za spontanicznością, ale nie za przypadkowością. „Nikt nie chce żyć w ten sposób, ale ktoś musi, żeby sprawdzić, co jest możliwe” – przyznał. Jego eksperyment stał się więc nie tylko projektem biologicznym, ale też testem ludzkich granic. Blueprint to życie pełne wyrzeczeń i wysokich rachunków. Czy warto? Projekt Blueprint to oczywiście również koszty finansowe – i to spore. Operacja pochłania rocznie około 2 milionów dolarów. Ta kwota obejmuje konsultacje z ponad 30 lekarzami i specjalistami, codzienne badania krwi, testy obrazowe, suplementację i mikrozabiegi. Johnson finansuje zespół, który codziennie analizuje jego wyniki i planuje kolejne interwencje. Bryan przekonuje jednak, że warto. Biznesmen chwalił się, że udało mu się doprowadzić serce i układ krążenia do wieku o dekadę niższego niż ten metrykalny. Skórę „odmłodził” o 20 lat, a płuca doprowadził do formy jak u 18-latka. Takie wyniki dały między innymi testy epigenetyczne i markery metaboliczne. CZYTAJ TEŻ: „Ten kierowca fajny chłop, co popiera autostop”. Kultowe zjawisko PRLEksperymentowi Amerykanina z zaciekawieniem przyglądają się naukowcy. Oliver Zolman, który zresztą zdążył już po cichu zrezygnować z udziału w projekcie, przyznał, że Blueprint robił na nim ogromne wrażenie. Lekarz starał się jednak tonować nieco zapędy Johnsona i otwarcie przyznawał, że minie wiele lat, zanim okaże się, czy to była dobra droga, a wysiłki przyniosły rzeczywiste efekty. Zolman nie ukrywał natomiast, że zaangażowanie Bryana bardzo go inspirowało. Jeff Toll, internista z zespołu milionera, powiedział w rozmowie z „Bloomberg Businesweek”: „Zajmuję się sportowcami i celebrytami z Hollywood, ale nikt nie przekracza granic tak bardzo jak Bryan”. „Jeśli chcesz nieśmiertelności, powinieneś iść do kościoła”Co prawda specjaliści z Harvard Medical School w dość kontrowersyjnym eksperymencie dowodzili już, że udało im się odmłodzić myszy i być może te same metody sprawdzą się u człowieka, jednak w przypadku Blueprint nie brakuje głosów krytyki. Naukowcy przekonują na przykład, że eksperymenty związane ze starzeniem zwykle prowadzone są krok po kroku i według planu, tymczasem Johnson stosuje wszystko naraz. „Większość ludzi zakłada, że śmierć jest nieunikniona. Po prostu staramy się przedłużyć czas, który mamy przed śmiercią” – powiedział milioner magazynowi „Time”, przekonując, że ten koniec życia wcale nie musi być oczywistością w przyszłości. „Śmierć nie jest opcjonalna, jest zapisana w naszych genach” – stwierdził jednak w rozmowie z magazynem dr Pinchas Cohen z Leonard Davis School of Gerontology na Uniwersytecie Południowej Kalifornii. Naukowiec podkreślił, że przewidywana długość życia człowieka faktycznie się wydłuża, ale ma swoją granicę. „Nie ma absolutnie żadnych dowodów na to, że jest to możliwe. I nie ma obecnie absolutnie żadnej technologii, która nawet sugerowałaby, że zmierzamy w tę stronę” – stwierdził. „Jeśli chcesz nieśmiertelności, powinieneś iść do kościoła” – dodał dr Eric Verdin, dyrektor generalny Buck Institute for Research on Aging. Naukowiec jest sceptyczny nie tylko wobec twierdzeń Johnsona, że może osiągnąć nieśmiertelność. Nie rozumie też narzędzi do oceny tego postępu i uważa, że nie ma właściwie zmierzonych dowodów na skuteczność projektu. Nawet jeśli nie pokona biologii, eksperyment i tak zakończy się dla niego sukcesem Johnson ma świadomość, że nie wszystkich przekona, ale to nie jest nawet jego celem. On chce pokazać, że można żyć inaczej. O postępach projektu regularnie opowiada w sieci, a przy okazji zrobił z Blueprint sposób na biznes. Milioner reklamuje suplementy i kosmetyki, które stworzono na podstawie jego eksperymentów. Bryan znajduje też coraz więcej naśladowców – osób, które starają się przynajmniej częściowo wdrażać jego plan odmładzania. Amerykanin okazuje się też inspiracją dla startupów produkujących urządzenia do wszelkich możliwych pomiarów ciała. Niektóre z tych firm zatrudniają nawet byłych współpracowników biznesmena. CZYTAJ TEŻ: Nastoletni polski geniusz. „Wie rzeczy, których na uczelniach nie uczą”Sam Johnson nie ma pojęcia, jak skończy się jego wielki eksperyment. Na razie może się pochwalić wyliczeniami, z których wynika, że starzeje się w tempie 8 miesięcy na rok, jednak ma apetyt na więcej. Blueprint jest jednak dla Bryana głównie sposobem na pokazanie, że człowiek potrafi zrobić naprawdę wiele, żeby tylko nie umrzeć tak, jak żył wcześniej: przypadkiem.