Były premier liderem sondaży. W Czechach rozpoczęło się głosowanie w wyborach parlamentarnych. Sondaże są zgodne: wynik inny niż zwycięstwo ruchu ANO będzie zaskoczeniem. A to prawdopodobnie oznaczało będzie powrót do władzy byłego premiera, dziś 71-letniego Andrija Babisza, którego ostatnia kadencja upłynęła pod znakiem skandali. Skąd znów bierze się jego fenomen, a skąd słabość centroprawicowej koalicji spod znaku Petra Fiali? Lokale wyborcze w piątek są otwarte do godz. 22.00, a w sobotę będą czynne od godz. 8.00 do godz. 14.00.***Na ostatniej prostej przed wyborami przeciwnicy Babisza zapowiadali, że po wyborach nowy-stary premier przestawi kurs Czech na zbliżenie z Rosją Putina i szybko pojedzie do Moskwy. Prorosyjskość, którą mu zarzucają, miała mobilizować wyborców obecnej koalicji rządowej. Babisz w jednym rzędzie z Orbanem i Fico. Sam pyta: Dlaczego? Sam Andrij Babisz podsycał zresztą te spekulacje, obiecując choćby zakwestionowanie pomocy finansowej dla walczącej z rosyjskim najeźdźcą Ukrainy. Oponenci grzmieli: Czechy ustawią się w jednej orbicie z Orbanem i Fico – czyli rządzącymi na Węgrzech i Słowacji liderami, uznawanymi za sojuszników Putina w Europie. – Dlaczego ci zagraniczni dziennikarze ciągle pytają mnie o (premierów Słowacji i Węgier) Roberta Fico i Viktora Orbana, a także o czeską inicjatywę amunicyjną? Walczę o czeskie interesy – ripostował Babisz. „Czechy to nie Słowacja” – czyli kto i po co jeździ do Moskwy Jego popularność w dużej mierze bierze się jednak ze słabości obecnej ekipy rządzącej Czechami. Słabości, którą celnie punktuje. Błędy Petra Fiali, wzrost inflacji i rosnące ceny energii sprawiły, że ostatnie sondaże są wyjątkowo czytelne: to Babisz ma największe szanse na przejęcie władzy. Były dyplomata zauważa jednak, że przed kilkoma dniami premier Słowacji Robert Fico i szef rządu Węgier Viktor Orban spotkali się i nie ukrywali radosnych oczekiwań, że następnym razem spotkają się w trójkę – z Babiszem. Wybory w Czechach. Walka o osiem milionów głosów Do głosowania uprawnionych jest około ośmiu milionów Czechów, którzy wybiorą posłów z list 26 komitetów wyborczych. Największe szanse na zdobycie mandatów ma siedem z nich. Były premier chciałby, aby jego ewentualny przyszły rząd był jednopartyjny i tylko wspierany przez inne ugrupowania. Babisz prawdopodobnie będzie zmuszony skorzystać z jakiejś formy koalicyjnej współpracy ze skrajnie prawicową, antyunijną i ksenofobiczną partią Wolność i Demokracja Bezpośrednia (SPD), wyborczym sojuszem Wystarczy! (Stacilo!) utworzonym przez Komunistyczną Partię Czech i Moraw oraz mniejsze organizacje lewicowe.Do tego bloku dołączyli socjaldemokraci. W przypadku przekroczenia pięcioprocentowego progu wyborczego w grze będzie także prawicowe ugrupowanie o nazwie Zmotoryzowani. Babisz, który był premierem w latach 2017-2021, wykluczył negocjacje powyborcze z obecnymi partiami rządzącymi. Jego poprzedni, mniejszościowy rząd był koalicją z socjaldemokratami, która opierała się na głosach komunistów. Po wyborach w 2021 roku socjaldemokraci i komuniści stracili miejsca w parlamencie. Teraz liczą na powrót do Izby Poselskiej. Czechy. Koalicja Fiali walczy o minimum: utrzymanie izby niższej w parlamencie Rządzące obecnie ugrupowania RAZEM (SPOLU) i Burmistrzowie i Niezależni (STAN), a także partia Piratów, która teraz jest w opozycji, a przez trzy lata współtworzyła centroprawicowy gabinet Fiali, mają nadzieję na utrzymanie większości w izbie niższej. W kampanii akcentowali kwestie bezpieczeństwa i obronności. Przestrzegali, że zawarcie koalicyjnego sojuszu ANO z antysystemowymi formacjami może zmienić prozachodnią politykę kraju. SPD i Wystarczy! domagają się wycofania kraju z NATO i UE. W kampanii ostrzegano, że wspierane przez partie skrajne ANO doprowadzi w Czechach do sytuacji jak na Słowacji lub Węgrzech. Nowością tych wyborów jest możliwość głosowania korespondencyjnego przez mieszkających za granicą Czechów. To rozwiązanie może opóźnić liczenie głosów, które w poprzednich wyborach kończyło się w sobotę po godz. 18. Teraz potrwa kilka godzin dłużej. Zobacz także: Moskwa w zasięgu nowych rakiet. Putin grozi Trumpowi