Kobieta skarżyła się na bóle głowy. Pracownice lubelskiego oddziału Zakładu Ubezpieczeń Społecznych miały dosypywać swojej koleżance z pracy truciznę do cukru w herbacie. Wszystko z powodu zwykłej niechęci. Kobieta uskarżała się na silne bóle głowy. Zawiadomiła przełożonych oraz prokuraturę, która już wszczęła śledztwo. O sprawie jako pierwsza poinformowała „Gazeta Wyborcza”. W siedzibie lubelskiego oddziału ZUS, gdzie miało dojść do przestępstwa, pracuje ponad 800 osób.Z nieoficjalnych informacji prokuratury, do których dotarła „GW” wynika, że konflikt między pracownicami rozpoczął się w czerwcu. – To był błahy powód. Jedna z pań nie przypadła do gustu koleżankom z pokoju. Sytuacja jakich wiele w biurze. Jednak z czasem sytuacja zaczęła wydostawać się z ram standardu, bo koleżanka zaczęła uskarżać się na pogarszający się stan zdrowia. Miała migreny i bóle głowy, które ustępowały podczas dni wolnych od pracy – powiedziało źródło dziennikowi.Kobieta zawiadomiła prokuraturę na początku września. Beata Kępka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie potwierdziła „Gazecie Wyborczej”, że „zabezpieczono do badań substancję z pokoju pań”. W substancji słodzącej do herbaty – jak ustalono w cukrze – stwierdzono „pewne ilości innej substancji chemicznej". To one mogły być przyczyną pogarszania się stanu zdrowia kobiety. ZUS prowadzi postępowanie wyjaśniająceSprawę potwierdziła Małgorzata Korba, rzeczniczka ZUS w województwie lubelskim. Na początku września pracownica poinformowała przełożonych o podejrzeniu popełnienia przestępstwa wobec niej przez cztery koleżanki z wydziału. Pracodawca tego samego dnia polecił przeprowadzenie wewnętrznej kontroli.„Kontrola wykazała, że zawiadomienie jest zasadne, dlatego wobec kobiet, które działały na szkodę pokrzywdzonej, dyrektor Oddziału wszczął postępowanie dyscyplinarne” – powiedziała Korba. ZUS oficjalnie zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa 25 września.Prokuratura Rejonowa Lublin-Południe wszczęła śledztwo z art. 160 kodeksu karnego, który dotyczy "narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu". Jest to zagrożone karą do trzech lat pozbawienia wolności. Czytaj też: Wielki Bu chce uniknąć aresztu. Wpłynął wniosek o list żelazny