Zmienią się np. etykiety. Co roku w Europie marnujemy około 60 milionów ton jedzenia, czyli średnio 130 kilogramów na osobę. To tak, jakby każdy z nas co roku wyrzucał pełny bagażnik zakupów. Jednocześnie 40 milionów Europejczyków nie stać na to, by co drugi dzień zjeść porządny posiłek. Unijni urzędnicy chcą z tym skończyć. Mają w tym pomóc m.in. bardziej zrozumiałe etykiety oraz łatwiejsze przekazywanie niesprzedanych produktów organizacjom charytatywnym czy potrzebującym. Najwięcej jedzenia wyrzucamy w domach. To właśnie nasze codzienne decyzje – zakupy, sposób przechowywania czy podejście do dat ważności – decydują o tym, ile trafia do kosza. Oczywiście żywność marnują też restauracje, sklepy i producenci, ale to w naszych kuchniach gromadzi się ponad połowa wszystkich odpadów.Dlaczego to problem?Wyrzucanie jedzenia ma trzy poważne konsekwencje. Po pierwsze, to strata pieniędzy. Kupujemy produkty, za które płacimy, a później lądują one w śmieciach. W skali całej Europy marnowanie żywności kosztuje nas wszystkich ponad 130 miliardów euro rocznie. Po drugie, cierpi na tym środowisko. Żeby wyprodukować wyrzucane jedzenie, trzeba zużyć wodę, energię i ziemię, a jego produkcja i transport powodują emisję gazów cieplarnianych. Ocenia się, że zmarnowana żywność odpowiada za aż 16 proc. emisji w europejskim systemie żywnościowym. Podkreślić też trzeba, że woda używana do produkcji wyrzucanej żywności stanowi 12 proc. całkowitego zużycia wody w produkcji i konsumpcji żywności w UE.Po trzecie, to kwestia moralna i społeczna. Podczas gdy jedni bezrefleksyjnie wyrzucają dobre produkty, inni zastanawiają się, jak nakarmić rodzinę. Czytaj także: Dochody to nie wszystko. O tym trzeba pamiętać, biorąc kredytDlaczego tak dużo marnujemy?Przyczyny są proste i bliskie każdemu z nas. Często ulegamy promocjom i kupujemy więcej, niż jesteśmy w stanie zjeść. Brakuje nam planu – jedzenie zalega w lodówce, a my przypominamy sobie o nim dopiero wtedy, gdy nie nadaje się już do spożycia. Wiele osób źle rozumie oznaczenia na etykietach. „Najlepiej spożyć przed” wcale nie oznacza, że po tej dacie produkt (np. makaron, ryż, konserwy, mrożonki i przekąski) nadaje się wyłącznie do kosza – zwykle można go jeszcze spokojnie zjeść. Tylko „należy spożyć do” (np. na mięsie, rybach, sałatkach lub mleku) wyznacza granicę, po której jedzenie staje się niebezpieczne. Spory problem stanowi też wygląd – „brzydkie” warzywa i owoce często zostają na półkach, choć niczym nie różnią się smakiem od tych idealnych.Jak ograniczyć marnowanie żywności? Zacznij od siebie....Unia Europejska postanowiła to zmienić i wprowadziła wiążące przepisy. Do 2030 roku każde państwo członkowskie musi ograniczyć marnowanie żywności o 30 proc. w domach, sklepach i restauracjach oraz o 10 proc. w produkcji. Mają w tym pomóc m.in. bardziej zrozumiałe etykiety oraz łatwiejsze przekazywanie niesprzedanych produktów organizacjom charytatywnym czy potrzebującym. Wprowadzone zostaną też wspólne zasady mierzenia marnotrawstwa. Dzięki temu będzie wiadomo, które kraje radzą sobie lepiej, a które muszą przyspieszyć.Choć te cele wyznacza Unia, prawdziwa zmiana zaczyna się w naszych kuchniach. To my decydujemy, czy kupimy za dużo, czy nauczymy się wykorzystywać resztki, czy będziemy czytać etykiety i nie damy się zwieść promocjom. Każdy z nas ma w rękach prostą moc: planując zakupy, mądrze przechowując produkty i sięgając także po te mniej idealne warzywa czy owoce, możemy naprawdę ograniczyć skalę problemu. To nie tylko oszczędność dla portfela, ale też realna ulga dla planety i szansa, by żywność zamiast do kosza częściej trafiała tam, gdzie jest naprawdę potrzebna.Czytaj także: Rekordowe ceny wołowiny w Niemczech. Fortuna za dobry stek