Debata w TVP.Info. 22.09.2025 W pierwszej części debaty wystąpiła przewodnicząca komisji mec. Sylwia Gregorczyk-Abram, i red. Wojciech Szeląg.Gregorczyk-Abram została zapytana jaki cel miało publikowanie raportu o nadużyciach mediów publicznych, które były już wcześniej znane i szeroko komentowane przez opinię publiczną. Zdaniem przewodniczącej komisji „raport ma kilka zadań, m.in. spisanie i przypomnienie tego co działo się w mediach publicznych w latach 2015-2023”.– Działacze społeczni, aktywiści i organizacje pozarządowe są solą demokracji. Źródłem naszych wszystkich dokonań i gwarantem praw. Dopóki jest ktoś, kto chce chronić naszych praw i wolności, dopóty będziemy je mieć – niezależnie od tego kto rządzi. To raport, który dotyczy okresu 2015-2023, ale rekomendacje, które są w nim zawarte skierowane są dla kolejnego rządu. Na prawie 400 stronach pokazujemy co z życiem aktywistów robiły media publiczne: nagonki, ośmieszanie, obrzydzanie, wyszydzanie, kreowanie figury wroga i moralna panika – wymieniła Gregorczyk-Abram.Jak powstał raport? Gregorczyk-Abram zdradziła, że dokument powstał na podstawie setek rozmów z „organizacjami pozarządowymi i bohaterami tych materiałów, którzy podali nam swoje świadectwa z tych sytuacji”.– Powiedzieli nam, jak się czuli, kiedy trwała nagonka w mediach publicznych i jak odbiło się to na ich rodziny. To często były historie o groźbach i zastraszeniu. O tym, że bano się wychodzić na ulicę, i o tym, że czyjaś matka nie spała, bo bała się o życie i zdrowie swojego dziecka. To także historia osób ze społeczności LGBTQ+, które były notorycznie i systematycznie oczerniane przez Telewizję Publiczną. Z tej społeczności uczyniono wroga numer jeden. To są ludzie, którzy mają swoje imiona, nazwiska i rodziny, a przez lata byli nękani przez media publiczne – podkreśliła prawniczka. Czy raport będzie mieć konsekwencje karne?Przewodnicząca komisji zaznaczyła, że wyciąganie odpowiedzialności karnej wobec dziennikarzy odpowiedzialnych za hejt w mediach publicznych, „to zadanie prokuratury”.– Raport zostanie wysłany do Prokuratury Krajowej, bo jest to organ, który został nam przypisany do współpracy. W konkretnych sytuacjach istnieje możliwość przeprowadzenia postępowania lub ewentualnie postawienia zarzutów, ale nie jest to nasza rola – dodała.Gregorczyk Abram zapowiedziała także, że niedługo światło dzienne ujrzy kolejny raport komisji.– Będzie potężny i pewnie pobijemy nasz rekord. Będzie on o nękaniach cywilnych obywateli i niezależnych dziennikarzy, atakowanych przez władzę – podkreśliła przewodnicząca komisji.W drugiej części debaty głos zabrali dziennikarz Andrzej Krajewski, psycholożka Katarzyna Kłosińska i medioznawcza dr Krzysztof Grzegorzewski. Rozmowę ponownie moderował red. Wojciech Szeląg.Zobacz też: Nagonki i personalne ataki. Raport o mediach publicznych za czasów PiSProf. Katarzyna Kłosińska, językoznawczyni, została zapytana o to, jaki język dominował w mediach publicznych za rządów PiS. Profesor zaczęła od zaznaczenia, że „media publiczne w Polsce są własnością nas wszystkich i maja nam służyć, a także przyczyniać się do pielęgnowania społeczeństwa obywatelskiego”.– Na pewno nie powinny wywoływać strasznych konfliktów i mają być elementem jednoczącym. Gdy pojawiają się konflikty, należy je rozwiązywać z szacunkiem. Przez osiem lat mogliśmy jednak zauważyć wykluczanie osób, które myślą inaczej i deprecjonowanie ich. Często odmawiano im nawet prawa bytu i człowieczeństwa. Było mnóstwo mechanizmów językowych, które powodowały, że w oczach widzów, których jednym źródłem informacji były media publiczne, inne środowiska nie istniały, bądź były przedstawiane jako wrogie – podkreśliła Kłosińska.„Ustawki” za czasów PiSZ kolei Andrzej Krajewski, jeden z członków komisji przytoczył jedną z omawianych w raporcie form manipulacji, za które odpowiedzialne są poprzednie władze TVP.– Fragment naszego raportu opowiada o redaktorze TVP, który wyciągał śmieci, żeby udowodnić, że gospodarz miasta jest nieskuteczny. W tej telewizji byli „ludzie-śmieci”. Stwierdziliśmy to w trzech przypadkach, gdy ludzie byli wynajmowani przez redaktorów telewizji, by wystąpić jako przypadkowi przechodnie albo jako uczestnicy protestów, np. podczas akcji Polskich Babć, TVP-łże i Lotnej Brygady Opozycji. Wynajmowane osoby podłączały się i te osoby się potem pokazywało – zaznaczył Krajewski.Red. Wojciech Szeląg zapytał następnie dr. Krzysztofa Grzegorzewskiego, medioznawcę, dlaczego polskie media publiczne mają problem w osiągnięciu profesjonalizmu, jaki widać np. w publicznym brytyjskim nadawcy BBC.Zdaniem Grzegorzewskiego, „media w Polsce mają problemy systemowe”.– Gdy omawiam na zajęciach (ze studentami), jak powstały zręby systemu medialnego w Polsce po 1989 roku i ustawę medialną, to wszyscy są zdumieni tym, jak archaiczne są te przepisy. Przy kulturze politycznej w Wielkiej Brytanii i normach społecznych można wpuścić człowieka do instytucji i powiedzieć mu, żeby był uczciwy i robił swoje. My mamy media publiczne zarządzane na modelu rządowym – dodał medioznawca.Czytaj więcej: „Weź dopytaj”: Hejt zabija. Jak rozmawiać z dziećmi i jak je chronić„Naiwne podejście”Grzegorzewski wyjaśnił, że część władz KRRiT wybiera Sejm, Senat, a część prezydent, co według ustawodawców miało gwarantować „pluralizm i uczciwość”.– Było to bardzo naiwne podejście. W modelu zachodnio-północno-europejskim dopuszcza się do wyboru opozycję i organizacje pozarządowe – wskazał medioznawca.Zobacz również: „To mogłeś być Ty”. Dziś wieczorem wyjątkowy reportaż o nadużyciach władzy w TVP