Największy sukces w karierze. Maria Żodzik, czyli „królowa deszczu”, która uratowała honor reprezentacji Polski i jako jedyna wróci z mistrzostw świata w Tokio z medalem na szyi. Mimo ulewy i przerwanego konkursu zachował spokój. Pokonała wysokość dwóch metrów, bijąc rekord życiowy i zdobywając srebrny krążek. – Ma bardzo silną psychikę. Głowa nie zawiodła – mówi Kamila Lićwinko, brązowa medalistka MŚ w Londynie, w rozmowie z TVP Info. Żodzik przez wiele lat reprezentowała Białoruś, gdzie się urodziła. W barwach tego państwa startowała między innymi w mistrzostwach świata juniorów w 2016 roku oraz w młodzieżowych mistrzostwach Europy – najpierw w Bydgoszczy w 2017 roku, a później w Gaevle w 2019 roku.W zawodach rozgrywanych w Polsce zajęła wtedy piąte miejsce. W 2021 roku marzyła o udziale w igrzyskach olimpijskich, jednak przeszkodą okazały się wymogi proceduralne. Nie została zgłoszona do startu, ponieważ jej działacze nie dopilnowali wykonania trzech obowiązkowych testów antydopingowych przed imprezą, co uniemożliwiło pojawienie się w Tokio.Kamila Lićwinko: Maria ma bardzo silną psychikęMimo trudności początkowo nie rozważała zmiany reprezentacji. Decyzję o wyjeździe z Białorusi podjęła dopiero po rozpoczęciu wojny na Ukrainie, gdy jej kraj aktywnie zaangażował się w konflikt.Wybuch wojny utwierdził ją w przekonaniu, że Białoruś zostanie wykluczona z międzynarodowej rywalizacji. Postanowiła przenieść się do Polski, by kontynuować karierę.Droga do uzyskania polskiego obywatelstwa była możliwa dzięki polskim korzeniom dziadków Marii, co znacznie przyspieszyło formalności. Otrzymała je od Andrzeja Dudy w marcu 2024 roku. Po latach pełnych wątpliwości obecnie czuje się w Polsce jak u siebie. Sukces i zdobycie medalu jest dla niej wyrazem wdzięczności wobec Polski za szansę realizacji sportowych marzeń i pozwolenie na dalszy rozwój przygody ze sportem na najwyższym poziomie.Medal wywalczony w deszczuŻodzik rywalizację w Japonii rozpoczęła od strącenia na 1,88 m, jednak w drugiej próbie była bezbłędna. Bez problemów pokonała również 1,93 m oraz 1,97 m, co było wyrównaniem jej rekordu życiowego i dało czwartą lokatę wśród zawodniczek pozostających w konkursie. Potem pogorszyły się warunki atmosferyczne, a konkurs został przerwany. To nie przeszkodziło w pobiciu rekordu życiowego i skoczeniu 2 metrów. Finalnie ten wynik zapewnił jej srebro czempionatu.– Jest duża radość. Maria reprezentuje ten sam klub, który ja w przeszłości. Jej trener – Paweł Wyszyński – jest naszym pracownikiem. Taki sukces bardzo cieszy. Poradziła sobie w bardzo trudnych warunkach. Na stadionie lało. Pokazała, że ma bardzo silną psychikę. Głowa nie zawiodła. Nie można oczywiście mówić, że nie była przygotowana na takie próby, ale pokazała silny charakter w decydujących chwilach – mówiła nam Kamila Lićwinko, brązowa medalistka w skoku wzwyż z mistrzostw świata w Londynie.Czytaj też: Mistrzostwa świata w lekkoatletyce. Pierwszy medal dla Polski!29-latka nie po raz pierwszy pokazała, że jest w stanie rywalizować ze światową czołówką.– Wiele razy udowadniała, że jest dobrze przygotowana i waleczna. W Madrycie, w trakcie drużynowych mistrzostw Europy też pokazała się z bardzo dobrej strony. Prawie wygrała z Jarosławą Mahuczich. Co prawda, nie znamy się dobrze z Marią na co dzień, ale widzę po niej na zawodach, że ma mocny charakter. Z wysoką dyspozycją dnia przekłada się to na bardzo dobre wyniki – dodała.Żodzik z rekordem Polski? „Jest na dobrej drodze”Żodzik to typ sportowca, który nie chce, żeby było o nim głośno. W wywiadach udziela lakonicznych odpowiedzi, a to, co kluczowe w przygotowaniach zostawia dla siebie. – Najlepszym przykładem „cichego sportowca” jest Wojciech Nowicki. U niego też zawsze wszystko było robione w spokoju. Najważniejsze rzeczy dzieją się na treningu. Wokół jego osoby nie ma szumu. Mimo to został mistrzem olimpijskim. Hałas nie jest warunkiem koniecznym, żeby być najlepszym. Maria jest tego przykładem – kontynuowała Lićwinko. Po pokonaniu dwóch metrów w mediach od razu pojawiły się pytania o to, czy skoczkini będzie w stanie poprawić rekord Polski. Ten od 2015 roku należy właśnie do Lićwinko i wynosi 2,02 metra.– Jest młoda. Skacze wysoko. Ma imponujący rekord życiowy. To dopiero początek kariery. Do rekordu Polski brakuje jej dwóch centymetrów. Dużo i... mało. Nie będę prognozować. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jest na dobrej drodze, by go skoczyć – oznajmiła rekordzistka.Żodzik zaufała trenerowi. „To kluczowe”Na początku swojej przygody w Polsce Żodzik trenowała pod okiem Roberta Nazarkiewicza. W 2025 roku zdecydowała się na zmianę i rozpoczęła współpracę z młodym, zaledwie 24-letnim Pawłem Wyszyńskim. Ta zmiana miała dla niej wymiar nie tylko sportowy, ale i psychologiczny. Z nowym szkoleniowcem czuje się pewniej i bardziej stabilnie, a dobra atmosfera w zespole dała jej nową energię do dalszych sukcesów.– Sama podkreślała, że została zrozumiana i wysłuchana. Ma komfort, bo pracuje z kimś, komu może zaufać. Została zaakceptowana. Miałam tam samo z moim mężem Michałem. Maria ma przed sobą dobrą perspektywę. Widać, że ma pełne zaufanie do szkoleniowca. To kluczowe. Prywatnie też się dogadują. To podstawa, by daleko zajść w sporcie – podsumowała Lićwinko.Biało-Czerwoni mistrzostwa w Japonii zakończyli tylko z jednym medalem. Wśród zawodników i kibiców pozostaje niedosyt i wyczekiwanie na kolejną międzynarodową imprezę.– Działacze przygotowywali nas na taki scenariusz. Widać, że świat nam trochę uciekł. Z kadry odeszło wielu mistrzów. Jest zaplecze, które trzeba przygotować do startów w największych imprezach. Niby przykro się patrzy na tylko jeden medal, ale to był sezon po igrzyskach olimpijskich. Teraz liczy się cierpliwość i spokój w treningach – zakończyła.Czytaj też: Pływacy opanowali słynną rzekę. Pierwsze takie zawody od stulecia