Statkiewicz ponownie uwięziony. Mikoła Statkiewicz, który odmówił opuszczenia Białorusi po uwolnieniu, znalazł się za kratami. Potwierdził to dyktator Alaksandr Łukaszenka. Była więźniarka polityczna Halina Dzierbysz opowiedziała, co wyjawił jej dysydent, gdy reżim wywoził ich z kraju. W czwartek 11 września Białoruś uwolniła 52 więźniów politycznych, w tym trzech obywateli Polski. W gronie tym był 69-letni Mikoła Statkiewicz, długoletni opozycjonista, były kandydat na prezydenta Białorusi, który odmówił przekroczenia granicy z Litwą i chciał wrócić do ojczyzny.Natychmiast zabrali go zamaskowani mężczyźni. Niezależny serwis Nasza Niwa podał, że dysydent znalazł się za kratami w Głębokiem w obwodzie witebskim.Łukaszenka o Statkiewiczu: Chłopaki zabrali goDyktator Alaksandr Łukaszenka potwierdził, że Statkiewicz, został „zabrany z powrotem”. – No i po co to wszystko? On chce być liderem. Pojechał tam, niby do strefy neutralnej, przeszedł na stronę Litwinów, chłopaki pytają: „Chcesz iść na Białoruś? Idziesz do więzienia”. Statkiewicz odpowiedział: „Pójdę do więzienia”. I zabrali go. Przecież to nasz człowiek – mówił.Była więźniarka polityczna Halina Dzierbysz opowiedziała, w jakim stanie był Statkiewicz po zwolnieniu z łagru. – Było widać, że ma niezdrowe obrzęki ciała, że jest chory. Cały czas siedział, mierzył puls i przykrywał koszulką klatkę piersiową. Być może było mu zimno albo się bał, żeby się nie przeziębić – mówiła, cytowana przez Biełsat.Czytaj więcej: Białoruski opozycjonista znowu w niewoli. „Wkrótce umrze w więzieniu”Uwolniona opozycjonistka wskazała, że cicho z nim rozmawiała, choć obserwował ich funkcjonariusz. – Mówił, że w kolonii go szanowano. Opowiadał, że chłopaki, którzy z nim siedzieli, prosili, aby udzielał im wykładów – wspominała.Podkreśliła, że Statkiewicz jako pierwszy zgadł, że ich wiozą na granicę – po znakach z nazwami miejscowości. Powiedział, że nie opuści Białorusi. – Ja mu mówię: „Wykończą pana!”. On: „I co? Nie pojadę! Dlaczego muszę opuszczać Białoruś? Będę się buntował! Nic się nie zmieni. Nie pojadę na granicę. Na jakiej podstawie tam jadę?”. Namawiałam go, żeby pojechał z nami. Powiedział: „Nie, dalej będę walczył!” – relacjonowała Dzierbysz.