„Trójkąt polityczny” Marian Banaś, który niebawem przestanie sprawować funkcję prezesa Najwyższej Izby Kontroli, powiedział w programie „Trójkąt polityczny” w TVP info, że nie boi się odwetu ze strony Prawa i Sprawiedliwości po utracie immunitetu. Ocenił, że prezes Jarosław Kaczyński nie jest nietykalny. Program „Trójkąt Polityczny” prowadzony przez Renatę Grochal i Aleksandrę Pawlicką rozpoczął się od tradycyjnego ping ponga, czyli krótkiej serii pytań i w założeniu szybkich odpowiedzi „tak” bądź „nie”. Marian Banaś, który do objęcia funkcji przez następcę, czyli Mariusza Haładyja, wciąż jest szefem Najwyższej Izby Kontroli, stwierdził w tej części programu, że nie żałuje, iż nie będzie prezesem tej instytucji na drugą kadencję.Czytaj także: Kaczyński uderza w Mentzena i Konfederację. „To nie nasi sojusznicy”Szef NIK pytany, czy były premier Mateusz Morawiecki powinien odpowiedzieć przed sądem za wybory kopertowe, aferę GetBack i brak nadzoru nad Rządową Agencją Rezerw Strategicznych, odparł twierdząco. Ocenił też, że Jarosław Kaczyński nie jest nietykalny.Haładyj to kandydat PiS-u, widać to w mailachW dalszej części programu Marian Banaś potwierdził swoją opinię, że jego następca jest kandydatem Prawa i Sprawiedliwości.– Myślę, że sprawa jest jasna. Tutaj możemy się powołać na apel pana prezydenta Lecha Wałęsy skierowany do pana premiera, w którym wyraźnie wskazał, że to są kandydaci PiS-u. Obojętnie czy to będzie pan Dziuba czy pan Haładyj, więc wybór któregoś z nich niczego nie zmienia – powiedział.Czytaj także: Mentzen nie wytrzymał po kłótni o Ukraińców. „Pisowskie przygłupy”Renata Grochal zaznaczyła, że nowo wybrany prezes NIK był wiceministrem gospodarki w rządzie PO-PSL i po przejęciu władzy Mateusz Morawiecki zaproponował mu rolę wiceministra. Banaś nie zgodził się z sugestią, że Haładyj jest bezpartyjnym fachowcem.– To ja bym radził, pani redaktor, przejrzeć dokładnie maile, jakie miały miejsce w czasie COVID-u między panem Haładyjem, premierem Morawieckim, również ministrem Dworczykiem i paroma jeszcze innymi notablami PiS-u – odparł.– W tych mailach nie ma wskazania wyraźnie ochrony interesów skarbu państwa, tylko raczej właśnie co zrobić, aby racja tamtych panów miała miejsce – tłumaczył.Najpoważniejsze naruszeniaFakt przegłosowania kandydatury Haładyja w Sejmie Banaś opisał jako „POPiS”. – Być może jest to wypadek przy pracy – dodał. Jego zdaniem, zatwierdzenie przez Senat nowego prezesa doprowadzi do tego, że afery rządów Prawa i Sprawiedliwości „nie zostaną rozliczone”.– Mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że w tym głosowaniu chodziło o to, aby te afery, które żeśmy świetnie udowodnili – 424 zawiadomienia do prokuratury – w czasach, kiedy ministrem był minister Ziobro, praktycznie zdecydowana większość z nich została umorzona. Część jest niby prowadzona, ale finału nie widać – mówił polityka i ocenił, że z raportów NIK większy użytek zrobi obecny minister sprawiedliwości Waldemar Żurek, niż jego poprzednik Adam Bodnar. Przykładem jest afera GetBacku.Czytaj także: Proces Brejza kontra Kaczyński. Prezes PiS nie pojawił się w sądzieBanaś stwierdził także na antenie, że najpoważniejsze naruszenia w raportach NIK widać przy tzw. wyborach kopertowych. – Tam zostało zmarnowane ponad 54 mln zł zupełnie bezprawnie – zaznaczył i kontynuował: „Kolejna bulwersująca rzecz dotycząca środków finansowych, to mamy Fundusz Sprawiedliwości”.Banaś: Podjęto działania zemstySzef NIK mówił, że w sprawie słynnej budowy ośrodka medialnego przez księdza, kontrolerzy otrzymali faktury za sprzęt komputerowy na 6 mln zł, ale nie udało się tego sprzętu odnaleźć. Mówił, że rządy PiS to „w dużym stopniu wyprowadzenie pieniędzy z budżetu do podmiotów, które te pieniądze przejmowały, przykładowo w czasie COVID-u”.– Podjęto działania zemsty (przez PiS – przyp. red.) ze względu na to, że ja w sposób obiektywny prowadziłem kontrole z moimi kontrolerami, wybitnymi fachowcami – stwierdził.Marian Banaś powiedział także, że podpadł Jarosławowi Kaczyńskiemu w chwili, gdy zaczęły się pokazywać pierwsze raporty NIK.W czasach swojej sześcioletniej kadencji przyznał, że stykał się z trudnościami w uzyskiwaniu dokumentów z państwowych spółek, gdy rządzili nimi ludzie powiązani z PiS. „Jako pierwszy przykład z brzegu”, przedstawił próby kontroli fuzji Orlenu z Lotosem.– Nie zostaliśmy w ogóle wpuszczeni do Orlenu. Różne były nam przedkładane opinie, które miały rzekomo udowodnić, że nie mamy takiego tytułu, co jest rzeczą absolutnie niedopuszczalną – stwierdził Banaś, dodając, że kontrolerów nie chciały też wpuszczać fundacje, które otrzymywały państwowe środki.Czytaj także: „Pożyteczni idioci” prorosyjskiej narracji. Ewa Wrzosek zapowiada konsekwencje– Po zmianie władzy zostaliśmy spokojnie dopuszczeni do dokumentów w Orlenie – zaznaczył i jego zdaniem, NIK powinien mieć możliwość kontrolowania funduszy operacyjnych służb specjalnych.– Dziś, nie oszukujmy się, mamy do czynienia z państwem w państwie, gdzie właściwie szef CBA czy ABW decyduje, jakie informacje będzie przekazywać prezydentowi albo premierowi. Dostaniemy fakturę na 20-30 mln, ale nic nie wiemy, na co te pieniądze wydano i jaka efektywność z tego jest – stwierdził.