„Pytanie dnia” w TVP Info. Po tych zdarzeniach (groźba wojny – przyp. red.) na pewno się nie oddaliła. Z tego punktu widzenia najważniejsza jest teraz nasza reakcja. Jeśli to będzie strach, to Federacja Rosyjska osiągnęła swoje cele – powiedział gen. Wiesław Kukuła, Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, w rozmowie z Justyną Dobrosz-Oracz w programie „Pytanie dnia” w TVP Info. – Strach tnie głębiej niż miecze – zaznaczył szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego zapytany przez Justynę Dobrosz-Oracz o to, czy groźba wojny stała się znów realna. Gen. Kukuła ocenił, że najważniejsze jest zachowanie spokoju, także przez obywateli i za przykład podał mężczyznę, na którego ziemię spadł jeden z rosyjskich dronów.Czytaj także: „Poradnik bezpieczeństwa" w pigułce. Instrukcja na wypadek kryzysuGen. Kukuła przyznał, że „Rosja nie jest jeszcze na tyle silna”, żeby zaatakować jedno z państw NATO. Ale dodał, że „rzeczywiście pozostaje nieobliczalna”. – W dalszym ciągu postrzega nas jako zagrożenie, próbuje nas wciągnąć w swoją strefę wpływów – mówił gen. Kukuła w rozmowie z Justyną Dobrosz-Oracz.– To oznacza, że gdy nastąpią ku temu dobre okoliczności lub też będzie dostatecznie silna, może użyć narzędzi zbrojnych do tego, aby swoje cele polityczne zrealizować – mówił.Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego powiedział, że „z jego punktu widzenia” alarmy dźwiękowe na wschodzie Polski w sobotę „były potrzebne”. Czytaj także: Amerykańscy żołnierze na Białorusi. Przedostatni dzień Zapad-2025– Apeluję do wszystkich z państwa, abyśmy z pokorą podchodzili do tego typu sygnałów. To ma nas uczynić odpornymi, przygotować nas na czasy, które, być może, nie będą czasami wojny, ale będą długimi latami, kiedy będziemy żyli pod pewną presją – tłumaczył.Pełna komunikacja, pełna jedność NATOTakie działania, jak wyjaśnił, mają przygotować społeczeństwo do rzeczywistości, w jakiej obecnie się znajdujemy. – Nie atakuje się kogoś, kto jest przygotowany – dodał gen. Kukuła.Szef polskiego wojska potwierdził, że w dniu, w którym rosyjskie drony licznie naruszyły przestrzeń powietrzną kraju, NATO zareagowało bez zarzutu.– Zdradzę trochę kuchni, że nie tylko ja tej nocy byłem na służbie, ale również wielu innych kolegów, którzy – jak tylko sytuacja zaczęła się rozwijać – od razu się ze mną kontaktowali: „co masz?”, „czy ci to wystarczy?”, „czy czegoś więcej nie potrzebujesz?”. Pełna komunikacja, pełna jedność. Byliśmy przygotowania na gorszy wariant rozwoju sytuacji – opowiadał. – Silna armia łączy ducha z rozumem. Wszystko, co robimy ma głęboki sens. Pragnę to podkreślić. Czasem widzimy, że ktoś ma wątpliwości co do tego, w jaki sposób działamy, ale podkreślam: za tym stoi głęboki sens. Dzisiaj największym zagrożeniem dla nas są rakiety balistyczne lub manewrujące. Jeśli ktoś wysyła drony typu wabik, to jego celem zasadniczym jest odciągnięcie naszej uwagi – tłumaczył 53-letni wojskowy.Dodał, że przeciwnikowi może też w takim przypadku chodzić o np. zużycie naszej amunicji, a właściwe uderzenie nastąpi po wystrzeleniu naszych rakiet „pod skrzydłami”. Generał zaznaczył, że w toku całej operacji wojsko zyskiwało pewność co do każdego danego drona i gdy była 100-proc. pewność, że nie jest w stanie stworzyć zagrożenia, to przestawał być obserwowany.Drony były uzbrojone w potężny ładunek emocji– Koncentrowaliśmy się na znajdowaniu twardych celów. To było bardzo trudne zadanie, bardzo wyczerpujące, ale zakończyło się sukcesem. Zdecydowana większość tych dronów była nieuzbrojona – powiedział gen. Kukuła. Jak wyjaśnił identyfikacja takich celów odbywa się „wielowarstwowo”, w tym bardzo dobrze spisują się myśliwce F-35.– Bardzo upraszczając: widzimy dron na radarze, on się przemieszcza, oznaczamy go, nadajemy pewien numer i musimy go uznać za zagrażający lube niezagrażający. Na tym polegała ta robota – wyjaśnił. Odrzucił sugestie z niemieckiej prasy, że drony kierowały się na lotnisko w Rzeszowie.Gen. Kukuła powiedział przewrotnie, że drony były uzbrojone, ale „w potężny ładunek emocji, który miał rozpalać polską opinię publiczną, podważać zaufanie do polskich sił zbrojnych i który miał nas zwyczajnie dzielić”. Gen. Kukuła zaapelował, by nie ułatwiać zadania naszym wrogom i nie ulegać dezinformacji w internecie.W nocy wlotu dronów nad polskie terytorium wojsko uprzedzili Białorusini.– Sama Białoruś była, w mojej ocenie, przerażona skalą tego, co się wydarzyło i próbowała zdjąć z siebie pewien ciężar odpowiedzialności. Z drugiej strony pamiętajmy: Białoruś cały czas eskaluje na granicy lądowej i w dalszym ciągu ukrywa mordercę polskiego żołnierza, który w dalszym ciągu pozostaje naszym celem numer jeden – ocenił wojskowy. Dodał, że białoruskie służby wiedzą, kim jest ten człowiek i zastrzegł: „Ale my też wiemy”.– Zapewniam, że taki dzień nadejdzie, że martwy lub żywy stanie przed sprawiedliwością – zapowiedział gen. Kukuła. Gen. Kukuła mówił, że uruchomienie operacji „Wschodni Strażnik” przez NATO sprawia, że Polska ma teraz nieporównywalnie większe możliwości podczas pilnowania swojego nieba.– Do operacji przystąpiło też dowództwo transformacji NATO, które będzie w Polsce testować wszystkie najnowsze rozwiązania technologiczne. To nam otwiera bardzo szerokie pola – mówił szef Sztabu Generalnego i zgodził się ze słowami premiera Donalda Tuska, że żyjemy w czasach przedwojennych.– Dobrze przygotowanych, zmobilizowanych, każdy się boi i na pewno nie będzie atakował. Nie lękajmy się, ale mobilizujmy się – dodawał.Gen. Kukuła przyznał, że wojsko zrozumiało po najnowszym incydencie, że wszystkie poprzednie zdarzenia, choć w mniejszej skali, także były intencją Rosjan, którzy przesuwali granicę. Zaznaczył, że wszystkie osoby zaangażowane, również ci z przeciwnych stron barykady, zareagowali tamtej nocy zjednoczeni.