Służby na tropie złodziei. W nocy z wtorku na środę, spod domu w Sopocie będącego własnością premiera Donalda Tuska, nieznani sprawcy skradli lexusa. Trwa poszukiwanie złodziei, bo auto znalazło się kilka godzin później. Pieczę nad bezpieczeństwem domu i rodziny szefa polskiego rządu pełni Służba Ochrony Państwa, która nie chce komentować sprawy. Informację o kradzieży samochodu należącego do rodziny Donalda Tuska podał portal tvn24.pl. Z jego ustaleń wynika, że w nocy z wtorku na środę złodzieje ukradli lexusa sprzed prywatnego domu premiera w Sopocie. Portal zwrócił uwagę, że miejsce to jest pod ochroną funkcjonariuszy Służby Ochrony Państwa. Sprawę zgłoszono policji, a czynności prowadzą funkcjonariusze z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Kompetencje Służby Ochrony PaństwaInsp. Katarzyna Nowak, rzeczniczka Komendy Głównej Policji, odnosząc się do wydarzenia stwierdziła, że „kwestie związane z bezpieczeństwem osób ochranianych, w tym zdarzenia dotyczące ich mienia, pozostają w kompetencjach Służby Ochrony Państwa”. Jak podkreśliła, zgodnie z procedurami wszystkie oficjalne informacje w tego rodzaju sprawach przekazuje wyłącznie rzecznik prasowy SOP. Rzecznik Służby Ochrony Państwa płk Bogusław Piórkowski przekazał, że nie będzie komentował tej sytuacji. Nie wiadomo, czy złodzieje wiedzieli komu zabrali auto. Lexus mógł zostać ukradziony na zlecenie i trafić na Białoruś lub do Rosji, bądź też zostanie rozebrany na części, które trafią do pokątnych warsztatów. W środę wieczorem pomorska policja poinformowała o odnalezieniu skradzionego pojazdu. Samochód stał na jednym z parkingów w Gdańsku. Nie można wykluczyć, że złodzieje dowiedziawszy się czyje auto zrabowali, postanowili jak najszybciej pozbyć się problemu, wiedząc, że służby nie odpuszczą im takiego incydentu.Czytaj także: Afera z autem Gawkowskiego. Samochody ze „zduplikowaną” tożsamością nie takie rzadkie