Luka w systemie bezpieczeństwa. Zagrożenie ze strony rosyjskich dronów szpiegowskich nad Niemcami rośnie, obnażając poważną lukę w systemie bezpieczeństwa. Wciąż jednak nie wiadomo, kto faktycznie odpowiada za walkę z tym zagrożeniem: Bundeswehra, policja czy inne służby. Od początku roku odnotowano setki wtargnięć dronów w przestrzeń powietrzną Niemiec. Rosyjskie bezzałogowce, które początkowo prowadziły loty zwiadowcze, przeszły do potencjalnych operacji, startując z pokładów statków. 7 września niemieckie służby przejęły podejrzany frachtowiec.Celem są zarówno obiekty wojskowe, jak i infrastruktura cywilna, w tym terminale LNG. Problem komplikuje fakt, że w przypadku obiektów cywilnych pierwszeństwo działania ma policja, a nie wojsko. Podział kompetencji ujawnił się w miniony weekend, gdy specjalne oddziały policji z Szlezwika-Holsztynu i Dolnej Saksonii zatrzymały frachtowiec „Scanlark” w ujściu Kanału Kilońskiego. Podejrzewano, że jednostka mogła służyć jako baza do lotów szpiegowskich i działań sabotażowych.Służby przeszukały frachtowiecFunkcjonariusze przeszukali statek, a nurkowie sprawdzili kadłub. W czasie operacji członkowie załogi nie mogli opuścić pokładu. Zabezpieczono urządzenia i anteny, które nie powinny znajdować się na statku handlowym. Śledczy badają podejrzenia, że 26 sierpnia 2025 roku z pokładu „Scanlarka” wystrzelono drona, sterowanego następnie z okrętu marynarki wojennej w celu rozpoznania i wykonania zdjęć.„Scanlark” to 75-metrowy frachtowiec należący do estońskiej firmy Vista Shipping Agency. Od 2006 roku jest zarejestrowany w karaibskim Saint Vincent i Grenadynach, a pod obecną nazwą pływa od 2009 roku. Regularnie przepływa przez Kanał Kiloński. Zanim trafił do Kilonii, zawijał do Rotterdamu, a jego celem miała być Finlandia.Rosyjska „flota cieni”Rosja od dawna wykorzystuje starsze tankowce i frachtowce, by omijać sankcje Unii Europejskiej i USA. Wspólne śledztwo dziennikarskie wykazało, że takie jednostki mogą być także wykorzystywane do wystrzeliwania dronów nad Niemcami.Hans-Jakob Schindler z organizacji Counter Extremism Project podkreślił, że scenariusz ten jest „całkowicie możliwy”. Jednocześnie wskazał na trudności w monitorowaniu ogromnego ruchu statków na Morzu Bałtyckim. Biurokracja blokuje działaniaNiemieckie służby stoją jednak przed poważnym problemem prawnym: kto odpowiada za neutralizację dronów. Policja działa w przypadku infrastruktury cywilnej, Bundeswehra – w przypadku celów wojskowych. Gdy drony startują z wód międzynarodowych, interwencja jest niemożliwa, a nawet w niemieckiej przestrzeni powietrznej brakuje jasnych procedur.– To, czy stacje radarowe wykryją drona, zależy od jego wielkości. Duże drony są łatwiejsze do namierzenia, ale trudniej ocenić, czy dany obiekt prowadzi rozpoznanie, czy też jest to cywilny sprzęt hobbystyczny – przyznał Schindler w rozmowie z Euronews.Poprzedni rząd planował nowelizację ustawy o bezpieczeństwie lotniczym, aby umożliwić Bundeswehrze zestrzeliwanie nielegalnych dronów w sytuacjach, gdy policja nie ma takich możliwości. Projekt nie wszedł jednak w życie.Konstantin von Notz z Zielonych skrytykował blokowanie ustawy przez opozycję „z powodów politycznych”. Obecny rząd nie zajął jeszcze stanowiska w tej sprawie.Zobacz także: Debata w PE po incydencie z rosyjskimi dronami. Halicki i Jaki ostrzegają