Wiatrakowe mity. Po tym, jak prezydent zawetował „ustawę wiatrakową”, media społecznościowe zalały fałszywe informacje. To nieprawda, że kolejne kraje rezygnują z pozyskiwania energii z naturalnych źródeł. Nie ma żadnych dowodów, że wiatraki wywołały blackout w Hiszpanii. Wyjaśniamy najpopularniejsze mity. 21 sierpnia prezydent Karol Nawrocki odmówił podpisania ustawy zakładającej zamrożenie cen energii i jednocześnie zmianę przepisów dotyczących budowy farm wiatrowych. Powołał się właśnie na jej „wiatrakowy” komponent. – Ludzie nie chcą mieć przy swoich gospodarstwach domowych 150-metrowych wiatraków, a zmniejszenie odległości, odejście od zasady 10H, redukcja odległości do 500 m nie jest rzeczą akceptowalną społecznie – tłumaczył. Obecnie przepisy wymagają zachowania 700 metrów.Prezydenckie weto wywołało olbrzymią dyskusję w mediach tradycyjnych i społecznościowych. Argumenty merytoryczne mieszały się z miałkimi wrzutkami o czysto politycznym charakterze. Obok ekspertów głos zajmowali lobbyści – zarówno energetyki wiatrakowej, jak i opartej na konwencjonalnych źródłach.Jednocześnie w mediach społecznościowych pojawiły się fałszywe informacje i manipulacje z wiatrakami w roli głównej. Rozsyłali je przede wszystkim przeciwnicy ich budowania. Przedstawiamy pięć takich przekazów i wyjaśniamy, dlaczego wprowadzają w błąd.FAŁSZ 1: „W Niemczech rezygnują z wiatraków, bo są nieopłacalne”W ostatnich dniach na Facebooku i w serwisie X krążył nagłówek artykułu Money.pl z 6 marca: „Koniec pewnej epoki. Niemcy przed czasem rozbierają pierwszą morską farmę wiatrową”. Internauci udostępniali go jako dowód na nieopłacalność energetyki wiatrowej. „Marionetki Tuska z KO, PSL, III Drogi i Lewicy chcieli wciskać Polakom niemiecki złom!” – oburzał się 23 sierpnia jeden z użytkowników Facebooka. „Wiatraki są na tyle nieopłacalne w eksploatacji, że nadają się do wyburzania” – komentował 13 sierpnia użytkownik X.Internauci pochopnie zinterpretowali te doniesienia. Chodzi o zamknięcie 15-letniej morskiej farmy wiatrowej Alpha Ventus na Morzu Północnym. W ostatnich miesiącach rzeczywiście rozważa się jej likwidację. Przypadek ten nie oznacza jednak systemowego odejścia od energetyki wiatrowej przez Niemców. Serwis fact-checkingowy FakeNews.pl wyjaśniał 18 sierpnia, że powstała w 2010 r. farma była pierwszym tego typu projektem w Niemczech. Była projektem doświadczalnym, w ramach którego testowano różne technologie starego typu. Przedstawiciele konsorcjum, które jest właścicielem konsorcjum, określają projekt jako udany. Co więcej, w jej sąsiedztwie są właśnie planowane kolejne podobne inwestycje.W 2024 r. w Niemczech zatwierdzono licencje na 2,4 tys. nowych turbin wiatrowych o łącznej mocy ponad 14 GW – to wzrost o 85 proc. w porównaniu do 2023 r.. Zgodnie z ustaleniami raportu Niemieckiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej oraz stowarzyszenia inżynierów VDMA, w 2024 r. energia wiatrowa wygenerowała prawie 112 miliardów kilowatogodzin (kWh) energii elektrycznej, co czyni ją wiodącym źródłem pozyskiwania energii elektrycznej w Niemczech.FAŁSZ 2: „Niechętni wiatrakom rolnicy biorą sprawy w swoje ręce”W ostatnich dniach w mediach społecznościowych krążył film przedstawiający zaskakującą scenę – również z Niemcami w roli głównej. Widać na nim obalanie turbiny wiatrowej za pomocą lin i kilku ciągników. „Niemieccy rolnicy mają dość wiatraków i wzięli sprawy w swoje ręce” – komentował 22 sierpnia jeden z użytkowników X. Podobne przekazy rozsyłano i na innych profilach.W artykule niemieckiego serwisu KreisZeitung.de można przeczytać więcej o niecodziennym przedsięwzięciu rolnika z gminy Krummhörn w Dolnej Saksonii. Wiatrak obalił 9 sierpnia tego roku. Według władz powiatu Aurich, pozwolenie na rozbiórkę budowli było wówczas nieważne. Rolnikowi nakazano uprzątnięcie odpadów i rekultywację gleby. Sprawę zgłoszono policji. Sam rolnik czuje się teraz ofiarą presji ze strony lokalnych władz i przekonuje, że wokół rozbiórki turbiny od dawna narastały nieporozumienia.Nie jest więc prawdą, jakoby rolnicy „wzięli sprawy w swoje ręce”, bo mieli dość wiatraków. Takie stwierdzenie wprowadza w błąd.FAŁSZ 3: „Wiatraki negatywnie wpływają na nasze zdrowie i jakość życia”Politycy często przekonują, że farmy wiatrowe mają niekorzystny wpływ na zdrowie i jakość życia osób mieszkających w ich sąsiedztwie. Michał Wawer z Konfederacji przekonywał 24 sierpnia w TVN24, że wiatraki „szkodzą zdrowiu i komfortowi”. Dzień wcześniej jeden z polityków Konfederacji Korony Polskiej opublikował film nagrany wewnątrz jakiegoś mieszkania niedaleko turbiny wiatrowej. Mężczyzna, który trzyma telefon, zwraca uwagę na migające światło. „Dziadostwo” – komentuje towarzysząca mu kobieta. Nagranie obejrzało na X ponad 5 mln osób.Komentujący film eksperci zwracali uwagę, że w przypadku takich mieszkań efekt migotania utrzymuje się przez kilkanaście minut dziennie w słoneczne dni. Użytkownicy takich lokali rzadko odbierają go jako uciążliwy. Jak czytamy na rządowej stronie gov.pl, nowoczesne turbiny obracają się z prędkością maksymalną 20 obrotów na minutę, a częstotliwość migotania nie przekracza 1 Hz. O szkodliwym dla człowieka efekcie stroboskopowym można dopiero mówić od częstotliwości 2,5 Hz.Autor tekstu „Fakty i mity o elektrowniach wiatrowych”, opublikowanego na rządowych stronach internetowych w 2021 r., podnosi dalej temat często powtarzanych argumentów o dużym hałasie powodowanym rzekomo przez instalacje oraz o uciążliwych dla ludzi infradźwiękach.Jak przekonuje, dźwięk turbiny staje się niesłyszalny już w odległości około 200 metrów. Osiąga poziom tła – wiatru i szeleszczących liści. Zwraca uwagę, że infradźwięki nie mogą mieć negatywnego wpływu na człowieka. „Są one zresztą emitowane również przez telewizory, silniki samochodów oraz przez wiatr, deszcz czy na przykład fale morskie” – przekonuje.FAŁSZ 4: „Oblodzone łopaty turbin wiatrowych stwarzają zagrożenie dla Polaków”Zbigniew Bogucki z Kancelarii Prezydenta mówił 24 sierpnia w TVN24: „500 metrów – wiatraki przy domostwach. Są opracowania naukowe, na przykład Uniwersytetu Warszawskiego, które wskazują na zagrożenia płynące z tego, na przykład oblodzenie. Te wiatraki mogą miotać – to jest głos naukowców – oblodzone… lodem naprawdę na wieleset metrów”.Oblodzenie łopat turbin wiatrowych jest problemem elektrowni w Skandynawii. Istnieją systemy wykorzystujące fale ultradźwiękowe i fale o niskiej częstotliwości do zapobiegania oblodzeniu. Pozwala to minimalizować czas przestojów w niesprzyjających warunkach pogodowych. W 2019 r. na Wydziale Inżynierii Materiałowej Politechniki Warszawskiej trwały prace nad technologią wytwarzania materiałów powstrzymujących osadzanie lodu.W Polskich warunkach klimatycznych to jednak rzadko spotykany problem – czytamy w artykule serwisu globenergia.pl. W naszym kraju nie ma potrzeby stosowania specjalnych technologii powstrzymujących osadzanie się lodu. Jeśli już dojdzie do oblodzenia turbiny, jest ona wyłączana. W przeszłości w sieci krążyły informacje o rzekomym stosowaniu szkodliwych chemikaliów do oczyszczenia łopat. Okazały się nieprawdziwe.Użytkownicy mediów społecznościowych przekonywali również, że energetyka wiatrowa wywołała blackout w Hiszpanii. Do rozległej awarii zasilania na Półwyspie Iberyjskim doszło 28 kwietnia tego roku. W ciągu kilku sekund utracono ponad 15 GW energii w systemie, co wywołało paraliż dworców, lotnisk czy linii alarmowej 112.FAŁSZ 5: W Hiszpanii nabudowali wiatraków i skończyło się blackoutemWe wspomnianym programie z udziałem Michała Wawera i Zbigniewa Boguckiego padł jeszcze jeden mit dotyczący odnawialnych źródeł energii. „Skończymy jak Hiszpania, która nabudowała wiatraków i miała wielki blackout” – przekonywał rozmówców poseł Konfederacji.Podobne stwierdzenie wcześniej powtarzali użytkownicy mediów społecznościowych, obarczając odpowiedzialnością za blackout wszystkie odnawialne źródła energii. „Blackout w Hiszpanii nastąpił z powodu nadprodukcji energii z fotowoltaiki, czyli odpowiada za to niestabilny i zależny od warunków atmosferycznych prąd z OZE!” – oburzał się 12 sierpnia jeden z użytkowników X.Nie ma jednak wiarygodnych źródeł, które potwierdzałyby te tezy.Według opublikowanego w połowie czerwca raportu hiszpańskiego rządu, winę za blackout ponosi jeden z operatorów sieci energetycznej, który błędnie obliczył odpowiednią mieszankę energii w systemie. Winą obarczono ponadto pracowników elektrowni na węgiel i gaz, a także elektrowni jądrowych. Według ekspertów to właśnie pracownicy elektrowni konwencjonalnych nie utrzymali odpowiednich poziomów napięcia w systemie. Blackout ujawnił poza tym takie problemy, jak niedoinwestowanie w infrastrukturę sieciową czy błędy w magazynowaniu energii.Według hiszpańskiego rządu, jak również operatora obarczanego winą za zdarzenie, elektrownie bazujące na odnawialnych źródłach nie były bezpośrednią przyczyną blackoutu. Ich wysoki udział w miksie energetycznym podkreślił jednak potrzebę modernizacji sieci. Hiszpania jest jednym z największych europejskich producentów energii odnawialnej, przede wszystkim energii słonecznej.Czytaj też: „Zero reakcji” na zadymiarzy i nękanie patriotów? Matecki mija się z prawdą