„Nieoficjalna ekstradycja?”. Mija tydzień od zaginięcia Anatola Kotaua, działacza Białoruskiej Fundacji Solidarności Sportowej, który 21 sierpnia wyleciał z Warszawy do Stambułu. Od 21 sierpnia rodzina Kotaua nie ma z nim żadnego kontaktu. Bliscy zgłosili sprawę lokalnej policji w Turcji oraz polskiemu konsulatowi. Według ustaleń tureckich mediów Kotau miał udać się do Trabzonu, miasta na północnym wybrzeżu Turcji, a następnie opuścić kraj przez tamtejszy port.„Nieoficjalna ekstradycja”?Dyrektor Białoruskiej Fundacji Solidarności Międzynarodowej Alaksandr Apiejkin zasugerował, że Kotau mógł paść ofiarą tzw. „nieoficjalnej ekstradycji”. Z kolei prawnik Aleś Michalewicz powiedział dziennikarzom białoruskiej redakcji Biełsatu, że w zasadzie nie ma czegoś takiego jak „nieoficjalna ekstradycja”, natomiast można fizycznie zmusić człowieka do wyjazdu z kraju. Według niego jest to możliwe w Turcji, która, jak twierdzi, jest państwem autorytarnym, z więźniami politycznymi.Michalewicz zwrócił uwagę, że istnieją przesłanki świadczące o tym, iż działacz mógł zostać wywieziony przymusowo – nawet „w bagażniku”. Według mediów tureckich Kotau przekraczał granicę nie na podstawie paszportu, lecz wydawanego uchodźcom polskiego dokumentu podróży. Zdaniem Michalewicza jest to dziwne, gdyż, żeby wjechać do Turcji z takim dokumentem, Białorusin powinien jeszcze uzyskać turecką wizę. Z białoruskim paszportem można natomiast wjechać do Turcji bez wizy. Z tego prawnik wyciąga wniosek, że najprawdopodobniej Kotau nie wyjechał dobrowolnie.Zniknięcie Anżaliki MielnikawejSprawa Kotaua budzi skojarzenia ze zniknięciem Anżaliki Mielnikawej, działaczki emigracji białoruskiej, która również mieszkała w Polsce. Po opuszczeniu Unii Europejskiej ślad po niej zaginął i od pół roku nie ma o niej żadnych wieści. Według rozmówców Biełsatu Mielnikawa mogła jednak wyjechać dobrowolnie, podczas gdy w przypadku Kotaua wiele wskazuje na przymus i porwanie.Michalewicz zwraca uwagę, że Kotau był postrzegany przez reżim Aleksandra Łukaszenki jako „szczególny zdrajca”, bo wcześniej pracował w strukturach państwowych.Jak pisze Biełsat, „Turcja jest członkiem NATO, ale w swojej polityce stara się lawirować między Wschodem a Zachodem, Północą i Południem”. Również organizacja byłych białoruskich mundurowych, którzy przeszli na stronę opozycji (BYPOL), nie wyklucza, że Kotau mógł zostać porwany. Uzasadnia to twierdzeniem, że tureckie służby specjalne mają kontakty z białoruskimi. Rosyjskojęzyczna BBC dodaje, że wcześniej z Turcji do Mińska przewieziony został domniemany współpracownik KGB działający w strukturach opozycji i emigracji Paweł Bialucin. Zobacz także: Łukaszenka nie daje nadziei na uwolnienie więźniów politycznych. „Bandyci”