Ustalenia „Rzeczpospolitej”. Pięć dni przed wybuchem granatnika w Komendzie Głównej Policji w grudniu 2022 roku na adres gabinetu ówczesnego szefa policji przyszedł mail po łotewsku o podłożonym ładunku wybuchowym – ujawnił dziennik „Rzeczpospolita”. Mail nadano z rosyjskiej domeny, ale to niejedyne zaskakujące ustalenia. Dziennik wskazuje, że wybuchowy granatnik różni się od tego, który były już komendant dostał w prezencie od Ukraińców. Jak zwraca uwagę gazeta, mail przyszedł dwa dni przed wyjazdem ówczesnego komendanta głównego Jarosława Szymczyka do Kijowa. Dostał tam w prezencie od wiceszefa Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych gen. Dmytro Bondara granatnik, który miał być „pustą tubą”, ale potem eksplodował w jego rękach w KGP.Przysłaną wiadomość potraktowano jako fałszywy donos o alarmie bombowym, nie powiązano jej z późniejszym wybuchem granatnika – pisze „Rz”, zaznaczając, że poza KGP adresatem było też kilka instytucji na Łotwie.Gazeta dodaje, że policja, zapytana o całą sprawę odpowiedziała, iż mail zatytułowany był „Bomba”, a przysłano go z rosyjskiej domeny .ru. Mówił o podłożonym rzekomo ładunku wybuchowym, nie precyzując gdzie. Jednak z jego powodu dokonano sprawdzenia pirotechnicznego budynku KGP, które nie potwierdziło zagrożenia.Głęboki audyt w KGPWedług gazety, policjanci, którzy przygotowywali wyjazd szefa policji do Kijowa, kiedy dowiedzieli się o istnieniu ostrzegawczego maila, twierdzą, że gdyby o nim wiedzieli wcześniej, wyjazdu zapewne w ogóle by nie było. Co zastanawiające, w ramach głębokiego audytu prowadzonego w Komendzie Głównej Policji już przez MSWiA pod rządami ministra Marcina Kierwińskiego, sprawa e-maila nie wyszła na jaw – informuje dziennik.W styczniu Prokuratura Okręgowa w Warszawie oskarżyła Szymczyka o „nieumyślne sprowadzenie zagrożenia zagrażającego życiu i zdrowiu wielu osób i mieniu w wielkich rozmiarach”.Dwa różne granatniki? Mogło dojść do podmianyDziennik wskazał, że podarowana tuba po granatniku wygląda inaczej niże obiekt, który eksplodował w gabinecie szefa KGP. Okazało się, że biegli z Wojskowego Instytutu Techniki Uzbrojenia badali i oceniali urządzenie, które wybuchło – inne od tego, które uwieczniono na pamiątkowym zdjęciu z Ukrainy. Różnią się między innymi napisami.„Rz” podała, że zdjęcia zbada biegły z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. Jeżeli potwierdzi przypuszczenia, będzie jasne, że doszło do podmiany. Pojawiają się pytania: kiedy i gdzie? To jednak będzie oznaczało czyjeś celowe działanie, a więc akt sabotażu.Czytaj więcej: Wybuch granatnika nie odstraszył pracodawcy. Generał ma nowe zajęcie