Kontrowersje wokół dr. Macieja Sznurkowskiego. – Bezpośrednio po zabiegu poczułam ogromny ból, pieczenie i światłowstręt. Najgorsze było to, że prawie nic nie widziałam. Wysyłałam zdjęcia lekarzowi i opisywałam, że ból i uczucie „piasku w oczach” uniemożliwiają mi normalne funkcjonowanie. Lekarz powtarzał, że wszystko jest w porządku i „będzie lepiej” – mówi w rozmowie z portalem TVP.Info pani Joanna, jedna z pokrzywdzonych pacjentek, która odbyła zabieg u dr. Macieja Sznurkowskiego. Operacje i zabiegi plastyczne dla wielu osób są obietnicą lepszego życia. Wiele kobiet – choć nie tylko – decyduje się „poprawić” części ciała, które są dla nich problemem od urodzenia, np. za duży nos, czy odstające uszy. Zabiegi często mają także za zadanie odmłodzić pacjentkę. Przykładem może być blefaroplastyka, czyli korekcja powiek, czy lifting twarzy. W ofercie często są także zabiegi oferujące wysmuklenie sylwetki, jak liposukcja brzucha.Takie zabiegi – jak większość świadczeń zdrowotnych – mogą zakończyć się porażką. Czasami błędy podczas operacji wynikają z przyczyn obiektywnych: pacjent jest zbyt chory, żeby podołać operacji lub ma wady wrodzone, które utrudniają operowanie.Jednak zdarza się też tak, że winnym niepowodzenia zabiegu jest lekarz. Najczęściej są to błędy w sztuce, które mogą wynikać z braku kompetencji lub pośpiechu. Część byłych pacjentek doktora Macieja Sznurkowskiego, których zabiegi skończyły się tragicznie – nie ma wątpliwości, że w ich wypadku były to błędy w sztuce. – Marzenia o piękniejszym wyglądzie brutalnie zderzyły się z rzeczywistością. Zdecydowałam się na zabiegi w klinice doktora Macieja Sznurkowskiego, który reklamował się profesjonalizmem i uczciwością. Wysokie oceny w Internecie i jego aktywność na forach medycyny estetycznej utwierdziły mnie w przekonaniu, że jestem w dobrych rękach – zaczyna swoją historię Joanna.Czytaj więcej: Ozempic na szybkie chudnięcie niszczy zdrowie, ale czarny rynek kwitnie„Powieka nie domyka mi się do dziś”Pani Joanna przeprowadziła u dra Sznurkowskiego zabieg korekcji powiek polegający na usunięciu nadmiaru skóry, dzięki czemu wyglądają one młodziej.– Zabieg przeprowadzono bez żadnego przygotowania: bez zmierzenia ilości skóry do wycięcia i bez zaznaczenia obszaru operacji. Nie dokonano rzetelnej oceny stanu powiek, nie wykonano pomiarów szerokości szpar powiekowych ani oceny napięcia skóry. Mimo moich obaw dr Sznurkowski uspokajał, że wszystko będzie w porządku, a zabieg nie dotknie oka. Nie zostałam poformowana o skutkach, jakie mogą wystąpić – opowiada Joanna. Kobieta opisuje, że „po zabiegu poczuła ogromny ból, pieczenie i światłowstręt”.– Najgorsze było to, że prawie nic nie widziałam. Choć mój stan był alarmujący, lekarz bagatelizował moje obawy, mówiąc, że wszystko jest „ok”. Przez kolejne dni cierpiałam. Wysyłałam mu zdjęcia i opisywałam, że ból i uczucie "piasku w oczach" uniemożliwiają mi normalne funkcjonowanie. Co gorsza, bardzo słabo widziałam. Lekarz powtarzał, że wszystko jest w porządku i „będzie lepiej” – mówi Joanna.Według byłej pacjentki, lekarz odmówił jej natychmiastowej wizyty, więc udała się do Kliniki Mikrochirurgii Oka, gdzie postawiono jej mniej optymistyczną diagnozę: „uszkodzenie rogówki spowodowane wycięciem zbyt dużej ilości skóry”. – W efekcie nie mogę w pełni zamknąć powiek, co prowadzi do stałego dyskomfortu i podrażnień. To był początek długiej i bolesnej drogi leczenia. Do dziś – przez 2,5 roku – nie jestem w stanie w pełni zamknąć oczu. To ciągły dyskomfort, który prowadzi do suchości i podrażnienia. Przez cały czas jestem pod stałą kontrolą okulisty – relacjonuje Joanna.Zobacz również: Europejskie wina pełne trujących substancji. UE bada zagrożenieMartwica po liposukcjiSwoją historię opisała nam także pani Katarzyna, która przeprowadziła u dr Sznurkowskiego liposukcję brzucha i ramion. Kobieta – jak tłumaczy – również została skuszona niskimi cenami usług reklamowanych na Instagramie.– W ciągu dwóch dni cały dół brzucha i biodra objęła martwica. Dr Sznurkowski próbował mi wmówić, że to reakcja alergiczna. Jednak z ramionami zupełnie nic się nie stało. Nie przeprowadzono ze mną wywiadu medycznego, a do dokumentacji wpisano badania, których lekarz nie zlecił. Podczas zabiegu czułam ogromny ból w okolicach pępka i boków brzucha. Zgłaszałam mu to, ale nie zawarł tego w dokumentacji medycznej i nie wstrzymał zabiegu – opisuje Katarzyna. Była pacjentka opowiedziała nam także o tym, jak wyglądały późniejsze konsultacje z innymi lekarzami. Specjaliści po zobaczeniu skutków operacji zasugerowali, że „lekarz niemający specjalizacji z chirurgii nie powinien dokonywać takich zabiegów” oraz że „nie widzieli tak rozległej martwicy po takim zabiegu”. – Po konsultacji z lekarzami dowiedziałam się też, że mogłam dostać sepsy i nawet umrzeć. Całe moje życie przewróciło się do góry nogami. Zostałam skazana na cierpienie i wyłączona na trzy miesiące z życia, a dodatkowo mam zmasakrowany brzuch – relacjonuje.Nieudana liposukcja – to nie pierwszy razNie jest to jednak pierwszy przypadek nieudanego zabiegu liposukcji u dr. Sznurkowskiego. O swoich przeżyciach opowiedziała nam także pani Weronika, która miała operowany podbródek i boki tułowia.– Lekarz cały czas twierdził, że nic się nie dzieje. Nawet jak moja skóra robiła się czarna, to mówił, że się to wchłonie. Sugerował, że jest to rodzaj mojej skóry i oczywiście nie jego wina – mówi Weronika. I dodaje: „Gdyby lekarz przyznał się wcześniej do błędu, to może szkody, które spowodował, nie byłyby trwałe”.Kobieta tłumaczy, że rekonwalescencja trwała miesiącami.– Gdy trafiłam do szpitala, lekarze z kilkunastoletnim doświadczeniem twierdzili, że nigdy czegoś takiego nie widzieli – podkreśla.O jego wersję zdarzeń postanowiliśmy zapytać dr. Macieja Sznurkowskiego. Lekarz broni się, że to nie on „wymyśla powikłania”.– Fakty medyczne są takie, że martwica jest znanym, choć niezwykle rzadkim powikłaniem liposukcji. Każdy kompetentny lekarz wie, że nie istnieje żadna procedura zabiegowa bez ryzyka. Martwica może rozwinąć się w mechanizmie alergicznym lub infekcyjnym i jest to proces, który rozwija się niezależnie od woli lekarza i pacjenta – twierdzi dr Sznurkowski.I dodaje, że w całej jego praktyce, „obejmującej ponad 500 zabiegów liposukcji, wystąpiły zaledwie trzy przypadki martwicy, co stanowi 0,6% i jest wynikiem znacznie lepszym niż średnie statystyki światowe”.Zobacz także: Koniec medycznego absurdu. Ratując życie, nie trzeba już czekać na karetkęBrak specjalizacji i etyka lekarska Błędy popełnione przez dra Sznurkowskiego, opisywane nam przez pacjentki są makabryczne, a w niektórych wypadkach mogły nawet zagrozić ich życiu. Jednak czy lekarz może zostać pociągnięty do odpowiedzialności w tej sprawie? Postanowiliśmy sprawdzić jego uprawnienia w Centralnym Rejestrze Lekarzy. Według uzyskanych informacji dr Maciej Sznurkowski nie posiada żadnej specjalizacji lekarskiej, a wyłącznie uprawnienia lekarskie. Czy może więc przeprowadzać operacje chirurgiczne? W tej sprawie zwróciliśmy się po opinię do Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku, do której należy dr Maciej Sznurkowski.„W polskim systemie prawnym co do zasady nie istnieje zamknięty katalog czynności, które mogą wykonywać lekarze poszczególnych specjalności. Zastrzeżenia dotyczą jedynie niektórych czynności (np. anestezjologii i intensywnej terapii, położnictwa). Prawo wykonywania zawodu lekarza ma charakter nieograniczony i uprawnia do udzielania co do zasady wszystkich świadczeń zdrowotnych” – czytamy w przesłanej odpowiedzi.Izba przypomina jednak, że „niezależnie od powyższego, każdy lekarz jest obowiązany do stosowania się do Kodeksu Etyki Lekarskiej. Przykładowo zgodnie z art. 10 KEL: 1. Lekarz nie powinien wykraczać poza swoje kompetencje zawodowe przy wykonywaniu czynności diagnostycznych, zapobiegawczych, leczniczych i orzeczniczych. 2. Jeżeli zakres tych czynności przewyższa jego kompetencje, wówczas winien się zwrócić do innego bardziej kompetentnego lekarza. Nie dotyczy to nagłych wypadków i ciężkich zachorowań, gdy zwłoka może zagrażać zdrowiu lub życiu pacjenta.”„Oceny, czy w konkretnym przypadku lekarz naruszył, czy też nie, obowiązujące przepisy prawa lub normy Kodeksu Etyki Lekarskiej dokonuje wyłącznie rzecznik odpowiedzialności zawodowej i właściwy sąd lekarski” – podsumowuje Okręgowa Izba Lekarska w Gdańsku.„Tytuł specjalisty medycyny plastyczno-estetycznej nie istnieje”Informację o braku specjalizacji potwierdził również główny bohater tekstu, czyli dr Maciej Sznurkowski. Jak zauważa, „w polskim systemie szkolenia podyplomowego nie istnieje formalna specjalizacja pod nazwą medycyna plastyczno-estetyczna, a więc nie istnieje też tytuł specjalisty medycyny plastyczno-estetycznej”.– To obszar praktyki, a nie formalny tytuł. Uprawnienie do udzielania świadczeń wynika z pełnego Prawa Wykonywania Zawodu oraz obowiązku działania zgodnie z aktualną wiedzą i należytą starannością – tłumaczy lekarz.Sznurkowski dodaje, że indywidualną praktykę prowadzi od 2014 roku i nigdy nie stwierdził, że posiada specjalizację lekarską.– To jednoznacznie pokazuje, że nie podszywam się pod specjalistę chirurgii plastycznej. Jest to moja jedyna działalność medyczna i nie pracuję w żadnym szpitalu ani w żadnej innej placówce na etacie. Całą swoją karierę zawodową i całe życie zawodowe poświęciłem tej dyscyplinie. Śmiem twierdzić, że bardzo niewielu lekarzy może powiedzieć, że wykonuje wyłącznie zawód lekarza medycyny plastyczno-estetycznej jako główne i jedyne zajęcie zawodowe, a nie jako sposób na dodatkowy zarobek – tłumaczy lekarzJak mogliśmy przeczytać w odpowiedzi Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku o tym czy lekarz naruszył Kodeks Etyki Lekarskiej decyduje rzecznik odpowiedzialności zawodowej i właściwy sąd lekarski. W takim razie jak swoją pracę ocenia dr Sznurkowski? Lekarz przekonuje, że „każdy zabieg medyczny, niezależnie od jego skali czy stopnia skomplikowania, wiąże się z ryzykiem powikłań”.– To ryzyko jest naturalnym następstwem inwazyjności danej procedury, a nie dowodem błędu ze strony lekarza. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że nie mam świadomości, abym kiedykolwiek popełnił jakikolwiek błąd ani świadomie, ani nieświadomie. Nie mam wyrzutów sumienia, nie mam nic do ukrycia, a moja praktyka od początku opiera się na uczciwości wobec pacjentów i rzetelnym wykonywaniu każdego zabiegu – podkreśla dr Sznurkowski.Zobacz też: Tragiczna śmierć gwiazdy „Przyjaciół”. Lekarz przyznał się do winyPacjentki idą do sądu Część byłych pacjentek dr. Sznurkowskiego jest jednak innego zdania i krytyczniej od niego oceniają jego pracę. Dlatego też podjęły kroki prawne przeciw lekarzowi. Jak informuje Weronika, „sprawę zgłosiła do prokuratury”.– Efektem było podjęcie śledztwa, które trwało dwa lata. Potem była ugoda przedsądowa, z której się nie wywiązał. W międzyczasie zgłosił upadłość – przekazała pacjentka.Kroki prawne podjęła także Joanna, zgłaszając sprawę do Rzecznika Praw Pacjenta i Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej w Gdańsku. Efektem było skierowanie wniosku do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Żoliborz.Sprawa została zawieszona z powodu konieczności uzyskania opinii biegłego z dziedziny okulistyki. Informacje o zawieszeniu postępowania potwierdziliśmy u rzecznika Prokuratury Okręgowej w Warszawie Antoniego Skiby.W piśmie z 11 sierpnia prokuratura informuje pacjentkę w nowym zawiadomieniu – pojawiła się nowa osoba – dotyczącym zachowań pana dr. Szurkowskiego i połączeniu spraw.Na prośbę pacjentek niektóre z imion zostały zmienione.