Leszek Miller w TVP Info. – Prezydent Nawrocki ma zadanie, by maksymalnie osłabić premiera i jego rząd w perspektywie zbliżających się wyborów parlamentarnych. Zadanie premiera jest dokładnie odwrotne. Dlatego będziemy świadkami bardzo ostrych starć – powiedział w TVP Info były premier Leszek Miller. 14 sierpnia w Pałacu Prezydenckim doszło do spotkania prezydenta Karola Nawrockiego z premierem Donaldem Tuskiem. Głównym tematem była sytuacja na Ukrainie. Ustalono, że 27 sierpnia odbędzie się posiedzenie Rady Gabinetowej.Po spotkaniu szef rządu opublikował wpis na platformie X: „W jednym byliśmy z Panem Prezydentem zgodni w stu procentach – że mamy kochane rodziny i fantastyczne dzieci!” – napisał.Leszek Miller: Będziemy świadkami bardzo ostrych starć– To było pierwsze spotkanie. Zobaczymy, czy będą kolejne. Trudno się było spodziewać czegoś innego. Wydaje mi się, że to spotkanie z punktu widzenia premiera było pilniejsze niż z punktu widzenia prezydenta, ponieważ premier chciał ustalić, czy mają zbieżne punkty widzenia np. w kwestiach dotyczących Ukrainy, spotkania prezydentów USA i Rosji na Alasce – powiedział w TVP Info były premier Leszek Miller.– Według doniesień części mediów prezydent Nawrocki miał wyraźnie powiedzieć premierowi, że jego stanowisko wobec Ukrainy i kwestii członkostwa tego kraju w NATO różni się od stanowiska rządu. Prezydent zawsze twierdził, że się na to nie zgadza – w przeciwieństwie do rządu – dodał Miller.– Moim zdaniem to spotkanie niczego nie wniesie, ponieważ zarówno Tusk, jak i Nawrocki są w zupełnie innych obozach politycznych. Nawrocki ma zadanie, by maksymalnie osłabić premiera i jego rząd w perspektywie zbliżających się wyborów parlamentarnych. Zadanie premiera jest dokładnie odwrotne. Dlatego będziemy świadkami bardzo ostrych starć, zdecydowanej polemiki i to spotkanie żadnego przełomu nie przyniesie – ocenił były premier.„Wkrótce przekonamy się, jak jest naprawdę”Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump i rosyjski przywódca Władimir Putin spotkają się w piątek w amerykańskiej bazie wojskowej Elmendorf-Richardson w Anchorage na Alasce. Mają tam odbyć rozmowę w formacie jeden na jeden. W środę Polska uczestniczyła w trzech spotkaniach związanych z piątkowym szczytem. W telekonferencji liderów europejskich z udziałem Donalda Trumpa, podczas której przedstawiono prezydentowi USA europejskie stanowisko, Polskę reprezentował prezydent Karol Nawrocki.Jak informuje „Wyborcza”, Biały Dom naciskał, by podczas tego spotkania w rozmowie uczestniczył prezydent Nawrocki, a nie premier Tusk.– Słyszymy, że stało się to na prośbę lub z inicjatywy Białego Domu. To możliwe, a jeśli tak było, można wskazać trzy motywy. Po pierwsze, Trump chciał pokazać, że bliżej mu do prezydenta Nawrockiego niż do premiera Tuska. Po drugie, chciał podkreślić, że trzyma się sztywno protokołu – prezydent rozmawia z prezydentem, a nie z premierem. Po trzecie, być może zakładał, że z Nawrockim łatwiej uzyska spójny przekaz w sprawie Ukrainy czy negocjacji z Rosją – powiedział w TVP Info Leszek Miller.Odnosząc się do tego, jak różnice zdań między premierem a prezydentem są odbierane na arenie międzynarodowej, stwierdził, „że wkrótce przekonamy się, jak jest naprawdę, kiedy odbędzie się pierwszy szczyt Unii Europejskiej”.– Nie wykluczam, że prezydent Nawrocki będzie chciał wziąć w nim udział. Nie wyobrażam sobie jednak, by premier z udziału zrezygnował. Pamiętam, że gdy byłem szefem rządu, jeździłem na te szczyty. Był taki okres, gdy przyjeżdżał zarówno prezydent Francji Jacques Chirac, jak i premier Lionel Jospin. Panowie siedzieli obok siebie przez cały czas szczytu i nie powiedzieli do siebie ani słowa, bo również trwał ostry konflikt polityczny. Ale nic się nie stało – nie było awantur, a Komisja Europejska akceptowała taką sytuację – wspominał Miller.Zobacz także: Moskwa kusi Waszyngton pieniędzmi. Przełomowe spotkanie na Alasce