Czas się zatrzymał. 6 sierpnia 1945 roku, zwykły poranek w Hiroszimie. W ułamku sekundy zmieniło się życie milionów ludzi. Gdy bomba atomowa eksplodowała nad miastem, fale żaru o temperaturze prawie 4 tys. stopni Celsjusza wypaliły w kamieniu, betonie i asfalcie ciemne kształty – „cienie nuklearne”. Te milczące sylwetki, jak negatywy fotograficzne, stały się jednym z najbardziej przejmujących symboli tragedii sprzed 80 lat. Tego dnia, o 8:15 rano, ktoś stał lub siedział na granitowych schodach banku Sumitomo w dzielnicy finansowej Hiroszimy. Chwilę później amerykański bombowiec Enola Gay zrzucił nad miastem ładunek ważący 4,5 tony. „Little Boy” eksplodował 580 metrów nad ziemią, uwalniając energię równą 15 tysiącom ton trotylu.Osoba na schodach zginęła natychmiast – temperatura w epicentrum przekraczała 3800 st. C. Ale jej obecność pozostawiła ślad: fragment kamienia, osłonięty od promieniowania cieplnego, zachował ciemniejszy kolor. Wokół, na niechronionych powierzchniach, żar wybielił i odbarwił granit. Tak powstała jedna z najsłynniejszych „nuclear shadows” – cieni nuklearnych.Te cienie nie są pozostałościami ciał, lecz skutkiem błyskawicznego „fotograficznego” wypalenia obrazu. W promieniu niemal 3 kilometrów od hipocentrum eksplozji żar spalił drewno, przypalił asfalt, a beton i kamień odbarwił ultrafioletem. Miejsca osłonięte przez ludzi lub przedmioty zachowały oryginalny kolor – jak negatyw chroniony przed światłem.Bank Sumitomo znajdował się zaledwie 260 metrów od miejsca wybuchu. Jego żelbetowe mury przetrwały, lecz wnętrze spłonęło doszczętnie. W środku pracownicy nie mieli szans na ucieczkę – ocalało tylko troje, z czego jedno z nich zmarło kilka dni później. Podobne ślady pozostawiły gwoździe, drabiny, balustrady, a nawet uchwyty gazometrów – ich układ pozwolił powojennym badaczom precyzyjnie wyznaczyć miejsce wybuchu.Nie wszystkie cienie przedstawiały przedmioty. Na moście Yorozuyo, niemal kilometr od hipocentrum, widoczne były sylwetki ludzi zmierzających do pracy lub szkoły. Dziś most jest nowy, a większość śladów zniknęła w procesie odbudowy miasta. Schody Sumitomo Banku, przekazane w 1971 roku do Muzeum Pokoju w Hiroszimie, uchodzą za jedyny zachowany cień człowieka.Zniknąć w mgnieniu okaOcalałe ślady mają nie tylko wartość historyczną, ale i symboliczną. – Jeśli człowieka można zredukować do cienia przez jedną broń, niesie to głęboko egzystencjalne przesłanie – ty i twój świat możecie zniknąć w mgnieniu oka – mówi Robert Jacobs z Hiroshima Peace Institute.Fotograf Yoshito Matsushige, który krótko po wybuchu przeszedł przez ruiny miasta, wspominał, że widział dzieci z pęcherzami wielkości piłek na plecach, twarzach i ramionach, których skóra „zwisała jak dywany”. – Nie mogłem nacisnąć spustu migawki. Kiedy w końcu zrobiłem zdjęcie, wizjer był zamglony od moich łez – opowiadał.Dziś, 80 lat później, cienie Hiroszimy wciąż przemawiają – nieme, ale wymowniejsze niż jakiekolwiek słowa. Są przestrogą, że skutki jednej decyzji mogą trwać dłużej niż życie tych, których dotknęła.Bomba znów wybuchnie?Do dziś są to jedyne przypadki użycia broni nuklearnej w konflikcie zbrojnym. Jednak, jak podkreślają zarówno eksperci, jak i świadkowie, groźba ich ponownego użycia jest dziś wyjątkowo realna. – Podziały w społeczności międzynarodowej w kwestii rozbrojenia nuklearnego pogłębiają się, a obecne środowisko bezpieczeństwa staje się coraz trudniejsze – mówił premier Japonii Shigeru Ishiba. Nihon Hidankyo, organizacja ocalałych z Hiroszimy i Nagasaki nagrodzona w 2024 roku Pokojową Nagrodą Nobla, ostrzega: – Nie mamy wiele czasu, stoimy w obliczu większego zagrożenia nuklearnego niż kiedykolwiek.W ostatnich miesiącach świat wielokrotnie stawał na krawędzi eskalacji: groźby nuklearne Rosji wobec USA w związku z wojną na Ukrainie, amerykańskie bombardowania irańskich instalacji atomowych, czy krótkotrwały konflikt Indii i Pakistanu o Kaszmir, który wymagał natychmiastowej mediacji światowych przywódców.– Widzimy wyraźny trend: rosnące arsenały, ostrzejsza retoryka i porzucanie porozumień kontrolnych – mówi Hans Kristensen z Programu Badań nad Bronią Masowego Rażenia w Sztokholmskim Instytucie Badań nad Pokojem (SIPRI). To m.in. te zjawiska sprawiły, że w styczniu Bulletin of the Atomic Scientists przesunął wskazówki swojego symbolicznego „Zegara Zagłady” na 89 sekund przed północą – najbliżej globalnej katastrofy w historii.„By choć trochę wysłuchały...”Raport Doomsday Clock wskazuje, że państwa posiadające broń nuklearną zwiększają jej rolę w strategii militarnej i inwestują setki miliardów dolarów w nowe systemy zdolne „zniszczyć cywilizację”. Dziś na świecie jest ponad 12 tysięcy głowic jądrowych w rękach dziewięciu mocarstw: USA, Rosji, Chin, Francji, Wielkiej Brytanii, Indii, Pakistanu, Korei Północnej i Izraela. Ponad 90% z nich należy do USA i Rosji, ale to mniejsze potęgi wykazują największą dynamikę wzrostu.Chiny dodają ok. 100 głowic rocznie i – według SIPRI – będą kontynuować ten trend. Indie i Wielka Brytania również zwiększają swoje zapasy. Korea Północna jasno deklaruje, że nie odda statusu mocarstwa nuklearnego: – Każda próba odmówienia Korei Północnej tego statusu zostanie całkowicie odrzucona – mówiła w lipcu Kim Jo Dzong, siostra Kim Dzong Una.W porównaniu z dzisiejszymi arsenałami bomba z Hiroszimy, o sile 15 kiloton, uchodziłaby za broń małego zasięgu. Najpotężniejsza w amerykańskim arsenale ma moc 1,2 megaton – 80 razy większą. Eksperci ostrzegają, że pojedynczy nowoczesny ładunek detonowany nad dużym miastem mógłby zabić miliony w kilka sekund.Dla ocalałych z 1945 roku te liczby są przerażającym przypomnieniem. – Naszym największym wyzwaniem jest nakłonienie państw nuklearnych, by choć trochę nas wysłuchały – apeluje Nihon Hidankyo.