„Tykająca bomba zegarowa”. Izraelskie służby uśpiły 262 zaniedbane i głodujące krokodyle nilowe żyjące na opuszczonej od ponad dekady fermie na północy Zachodniego Brzegu. Zwierzęta uciekały ze zniszczonego ośrodka i stanowiły zagrożenie dla okolicznej ludności. Ferma krokodyli w Peca'el w Dolinie Jordanu została założona w latach 90. ubiegłego wieku wieku. Początkowo działała jako atrakcja turystyczna. Później zwierzęta miały być hodowane na skórę i mięso, ale w 2012 r. w Izraelu krokodyle zostały objęte ochroną jako gatunek zagrożony i zakazano handlu nimi.Próby wywozu drapieżników za granicę – w tym plany przetransportowania ich na Cypr – nie powiodły się. Z czasem zwierzęta zaczęły się rozmnażać, co nasiliło obawy lokalnych władz, które ostrzegały, że populacja może wzrosnąć do kilku tysięcy.Przemoc na Zachodnim BrzeguW 2013 r. ośrodek i kilkaset mieszkających w nim zwierząt opuszczono w związku ze wzrostem przemocy w regionie, spowodowanej napływem nielegalnych żydowskich osadników. Pozbawione odpowiedniej opieki krokodyle nie były regularnie karmione. Część zwierząt stała się kanibalami, z około 700 osobników z czasem pozostało ponad 200 – napisał dziennik „Israel Hajom”.Opuszczona farma coraz częściej przyciągała zwiedzających bez nadzoru. Zerwane ogrodzenia umożliwiały swobodny dostęp, a niektórzy podchodzili do krokodyli, często z dziećmi, żeby zrobić sobie z nimi zdjęcia. Żołnierze rezerwy i okoliczni mieszkańcy określali to miejsce mianem „tykającej bomby zegarowej”.Czytaj więcej: Dramat w jerozolimskim Biblijnym Zoo. Dziki kot zabił pracownikaDochodziło nawet do ucieczek krokodyli. Raz wzięło w niej udział około 70 zwierząt, które zostały schwytane po intensywnych, trzydniowych poszukiwaniach. Władze lokalne ostrzegały, że gdyby choć jeden z gadów dotarł do Jordanu, mogło dojść do incydentu transgranicznego.Gazeta dodała, że właściciel ośrodka odmówił zabezpieczenia fermy i zadbania o zwierzęta. Izraelska administracja i służby weterynaryjne zdecydowały o ich ubiciu, uznając, że krokodyle stanowią zagrożenie dla okolicznych mieszkańców, a dalsze trzymanie ich w zniszczonym obiekcie byłoby okrucieństwem. Zaznaczono, że decyzję podjęto po latach szukania innych rozwiązań.