„Bezwzględny i bezlitosny przestępca”. Bez wahania sięgał po broń i strzelał, podczas napadów brutalnie torturował ofiary np. dźgając je śrubokrętem lub podtapiając w wannie. Przez sześć lat był na czołowym miejscu listy najbardziej poszukiwanych polskich przestępców. 58-letni Leszek S. ps. Demon, nie dożył końca wyroku 25 lat więzienia, który ostatnio odbywał w zakładzie karnym w Grudziądzu. Z informacji portalu TVP.Info wynika, że w połowie czerwca odbywający karę 25 lat więzienia Leszek S. ps. Demon, nagle zasłabł w celi zakładu karnego w Grudziądzu. Wezwano do niego karetkę pogotowia. Ustalenia medyków wskazywały na zawał serca. W końcu gangster trafił do szpitala poza murami, gdzie po jakimś czasie zmarł. Nie stwierdzono, aby do jego śmierci przyczyniły się jakieś czynniki zewnętrzne. Demon w ludzkiej skórzeW 2030 r. S. miał odzyskać wolność, bo uznano, że zasądzoną karę musi odbyć w całości. Policjanci, którzy zajmowali się jego „dokonaniami” i ściganiem go, mówią krótko: „demon w ludzkiej skórze”. – Bezwzględny i bezlitosny przestępca gotów na wszystko. Tak jak jego brat Piotr ps. Rzeźnik z Podlasia. Jesteśmy pewni, że brał udział w egzekucjach kilku osób, jednak udało się go skazać „tylko” za usiłowanie zabójstwa podczas napadu na bank, tortury podczas napadów, w czasie którego zginęły dwie osoby i pomoc w krwawych porachunkach, którymi ofiarami było dwóch członków bandy i przypadkowa osoba – tak Leszka S. opisuje portalowi TVP.Info emerytowany oficer mazowieckiej komendy wojewódzkiej policji, która poszukiwała i dopadała „Demona”.Inny funkcjonariusz wspomina, że informacje operacyjne wskazywały, że w drugiej połowie lat 90. i na początku 2000. mógł dokonać kilku egzekucji na zlecenie stołecznych gangów jak „Pruszków” czy „Wołomin”, ale nigdy nie zebrano wskazujących na to mocnych dowodów. Czytaj także: „Władcy Siedlec” skazani. Najważniejsi bandyci uciekli przed wyrokiemHorror w Feliksinie 58-letni Leszek S. zaczynał w PRL-u od włamań do sklepów spożywczych, napadów rabunkowych i drobnych kradzieży. Działał przede wszystkim na terenie niegdysiejszego województwa siedleckiego. Na początku lat 90. zasłynął w lokalnym półświatku z bezwzględności, czym zjednał sobie młodych bandytów. Razem z bratem Piotrem kierował kilkunastoosobową bandą, która wymuszała haracze, a opornym podpalała domy. O bandzie braci S. zaczęło być głośno, gdy na Mazowszu doszło do serii napadów na domy jednorodzinne. Atakowali w Garwolinie, Radzyminie, Ostrołęce oraz w stolicy. Jednak podczas skoku na właścicieli ubojni w Feliksinie koło Garwolina, pokazali, że nie zawahają się przed niczym, aby zdobyć pieniądze. Państwo G. uchodzili w Feliksinie za bardzo zamożnych. W okazałej willi mieszkali z czworgiem dzieci i teściową. W nocy z 15 na 16 września 1997 r. kilkoro członków bandy braci S. wtargnęło do ich domu, gdy domownicy poszli spać. I zaczął się horror. Napastnicy bili ofiary sztachetami wyrwanymi z płotu i metalowymi rurkami. Jak informowała „Gazeta Siedlecka” nie wahali się przytapiać w wannie 15-letniej dziewczyny oraz 87-letniej babci. Szczególnie uwzięli się na dwóch starszych synów państwa G. - 22-latka i 33-latka. Gdy jednemu z napastników zsunęła się z głowy kominiarka, Piotr S. zabił ich strzałami z pistoletu w głowę. Jeden zginął na miejscu, drugi zmarł w drodze do szpitala. Napastnicy ukradli z domu gotówkę – kilka tysięcy złotych i trochę biżuterii. Czytaj także: Kokaina dla „Pruszkowa” i tajemnicze zniknięcie dwojga osób Bez litości Nie minął rok od tej zbrodni, gdy banda znów dała o sobie znać. W tym czasie całe województwo było już pod jej jarzmem. Z S. liczył się nawet gang wołomiński, który chętnie korzystał z usług grupy. Jednej zasady Leszek „Demon” przestrzegał bezwzględnie: nigdy nikomu ani słowa o tym, co robią. Okazało się, że dwaj członkowie bandy: 26-letni Jacek P. i 32-letni Sylwester W. mieli za długie języki. W siedleckich restauracjach chwalili się bowiem swoimi wyczynami. 23 lipca „żołnierze” braci S. umówili się na spotkanie z Jackiem P. Ten wsiadł do poloneza trucka, zabierając ze sobą dziewczynę18-letnią Dominikę W. wraz z jej szczeniakiem. Banda pojechała do lasu przy trasie Iganie-Żelków w okolicach Garwolina. Niedługo potem na miejsce dowieziono Sylwestra W. Przez kilkadziesiąt minut cała trójka była torturowana. Jeden z braci S. chwycił szczeniaka i na oczach ofiar rozpruł go nożem na części. Gdy umilkł skowyt pieska, chwycił za pistolet i strzałem w głowy zabił „gadatliwych” oraz nieszczęsną nastolatką, będącą przypadkowym świadkiem. Ciała zamordowanych znaleziono następnego dnia w porzuconym aucie. 13 sierpnia 1998 r. Leszek S. wraz z kompanami napadał na Powszechny Bank Kredytowy w Ostrołęce. Bez wahania oddał kilka strzałów do ochroniarza trafiając go w nogi, plecy oraz głowę. Mężczyzna miał szczęście i przeżył. Następnie bandyci sterroryzowali pracownice placówki i zrabowali ponad 130 tys. zł. Od tego czasu „Demon” ścigany już kilkoma listami gończymi ukrywał się przed policją. Zorganizował nową bandę, bo jego brat został ujęty i skazany na dożywotnie więzienie m.in. za zabójstwa w Feliksinie i pod Garwolinem. Czytaj także: Proces narkogangu. „Sześćdziesiątka” odwołał wyjaśnienia pogrążające kolegówĆwierć wieku za kratami Leszka S. mazowieccy policjanci ujęli w sierpniu 2004 r. na ulicy w Lubartowie. Dwaj policjanci w cywilnych ubraniach obezwładnili go, gdy w pobliżu nie było osób postronnych i zabrali cywilnym samochodem do komendy wojewódzkiej. W 2005 r. Sąd Okręgowy w Siedlcach skazał go na karę łączną 25 lat więzienia. Jak podawała „Gazeta Siedlecka” za torturowanie członków rodziny G. (m.in. łomem, śrubokrętem, sztachetą i wreszcie kopniakami) co potraktowano jako rozbój orzeczono wobec niego karę 15 lat pozbawienia wolności. Kaźń pod Garwolinem, w której brał udział, skończyła się wyrokiem tylko za pobicie dwóch „żołnierzy” (po 2,5 roku więzienia) i pomoc w załadowaniu zwłok po egzekucji (4 lata odsiadki). Najsurowszą karę - 25 lat więzienia usłyszał za strzelaninę podczas napadu na bank w Ostrołęce. Sąd nie mógł skazać go na wyższy wyrok, stąd kara łączna wyniosła ćwierć wieku za kratami i 10 lat pozbawienia praw publicznych. Czytaj także: Nocna wizyta kiboli u youtubera. Poszło o wywiad z „Haniorem”