Prof. Radosław Fiedler w rozmowie z portalem tvp.info – Mamy tu dwa przeciwstawne cele. Hamas chce ratować skórę, przetrwać i szybko się obudować. A Izrael nie chce do tego dopuścić – przekonuje prof. Radosław Fiedler z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, ekspert ds. Bliskiego Wschodu w rozmowie z portalem TVP.Info. Izrael i Hamas znowu usiedli do stołu negocjacyjnego. To pierwszy krok do pokoju w Strefie Gazy? Prof. Radosław Fiedler: Trudno spodziewać się tu pozytywnego zakończenia. To, że rozmawiają, nie oznacza, że to głębszy przełom. Za dużo jest problemów, poczynając od potężnego kryzysu humanitarnego w Strefie Gazy. Większość, bo aż 90 proc. infrastruktury zostało zniszczone. Izrael chce kontrolować ten teren i stworzyć strefę buforową wokół swoich granic, a także zminimalizować zagrożenie ze strony Hamasu. Nie należy oczekiwać, że izraelskie siły całkiem się wycofają. Mimo wszystko obecne negocjacje są najpoważniejsze od czasu zerwanego rozejmu w marcu. Dlaczego właśnie teraz dochodzi do rozmów? Naciski amerykańskiej administracji na Izrael wzrosły. USA chcą włączenia Arabii Saudyjskiej do Porozumień Abrahamowych. Trump chce wejść w rolę takiego „peacemakera” (pol. rozjemcy). Hamas został bardzo osłabiony, do tego stracił efektywną pomoc ze strony Iranu. 90 proc. dowódców Hamasu zostało wyeliminowanych przez Izrael. Można sobie wyobrazić, że padnie propozycja ze strony Hamasu, że wypuści kilku zakładników, w zamian za zwiększenie pomocy humanitarnej. Jednak czy rzeczywiście może dojść wtedy do przełomu, w którym Izrael zupełnie się wycofa? Pamiętajmy, że koalicję rządową w Izraelu w dużym stopniu tworzą ugrupowania skrajnej prawicy i partie religijne. Zupełne odpuszczenie Strefy Gazy mogłoby mocno zachwiać koalicją Netanjahu. A do tego wciąż ciążą na premierze zarzuty korupcyjne. Dlatego też ucieka do przodu. Nie chce wskazywać, czy ciążące zarzuty to jest jego jedyna motywacja. Na pewno starta się przywrócić wiarę w sprawczość aparatu państwowego, np. wywiadu, który po celowanych zabójstwach przywódców Hamasu i Hezbollahu pokazał, że Izrael ma takie zdolności. Netanjahu to wyważony polityk w tej koalicji? Jest rasowym politykiem i negocjatorem. Ma duże doświadczenie i potrafi budować koalicję ze skrajnymi siłami. Umie utrzymać władzę, ale wywołuje też kryzysy. Zaatakował Iran, ale tym samym pokazał swoją sprawczość. Jego koalicjanci są przekonani, że Hamas jest już niemal na talerzu, o czym dowodzi pomysł izraelskiego ministra obrony, by stworzyć wielki obóz humanitarny w Rafah. Mają tam umieścić wszystkich Palestyńczyków i kontrolować ich z zewnątrz. Wszystko to pod pretekstem odbudowy. Ale może optymistyczny jest fakt, że Izrael będzie kontrolować obóz „tylko” z zewnątrz, a w środku władze będą sprawować – bliżej nieokreślone – organy międzynarodowe? Siły izraelskie dały się poznać po tym, że ograniczają pomoc humanitarną. Potrafią też używać siły wobec ludzi, którzy podchodzą do punktów z pomocą humanitarną. Zobacz też: Netanjahu chce dla Trumpa Pokojowej Nagrody Nobla. „Zasłużyłeś na to”Widać to szczególnie po uruchomieniu przez Izrael i USA organizacji Gaza Humanitarian Foundation, która od maja ma monopol na pomoc humanitarną w Strefie Gazy. Sytuacja jest daleka od normalizacji i to jeszcze potrwa. Jaką dźwignię w negocjacjach z Izraelem ma Hamas? Jedyną walutą, jaką ma, są zakładnicy i ciała zabitych zakładników, ale tych jest coraz mniej. Hamas chce w zamian uwolnienia ich bojowników z izraelskich więzień. Nie do końca wiadomo, o jaką liczbę chodzi. Są to m.in. osoby, które mogą odtworzyć Hamas.Taka sytuacja miała już miejsce w 2011 roku, kiedy doszło do porwania izraelskiego żołnierza, Gilada Szalita. Netanjahu porozumiał się z Hamasem – oficjalnie przez pośredników – i zamian za jego uwolnienie, wypuścił tysiąc palestyńskich więźniów. Władze izraelskie uznały, że to był błąd, bo to bardzo wzmocniło Hamas. Dało to ugrupowaniu siłę polityczną i sprawczą. A po kilkunastu latach nastąpił bezprecedensowy atak z października. Myślę, że rząd Izraela nie będzie chciał popełnić tego błędu. Ale co stałoby się gdyby Hamas wypuścił zakładników? Izrael mógłby zaatakować Hamas bez żadnych zahamowań. Tak, dlatego zakładnicy to ostatnia waluta Hamasu. Pamiętajmy, że jeden Izraelczyk to około 70 Palestyńczyków – ponura statystyka. A może Izrael siada do rozmów, bo ugina się pod presją międzynarodową? Presja ma bardzo duże znaczenie. Izrael ciągle jest potępiany przez społeczność międzynarodową, ale najważniejszym sojusznikiem są Stany Zjednoczone. Ze tej strony także są naciski, których izraelski rząd nie może ignorować, ponieważ Amerykanie odgrywają niebagatelną rolę w bezpieczeństwie Izraela. Zobacz też: Izraelczycy mają dość. Chcą końca wojny, apelują do TrumpaMówi pan o amerykańskich naciskach na Izrael, a z drugiej strony Netanjahu nominuje Trumpa do Pokojowej Nagrody Nobla. Naciski są wywierane, ale nie wiadomo, czy konsekwentnie. Nie chodzi też o to, żeby szukać porozumienia całkowitego, to jest sojusz strategiczny. Prezydentura Trumpa jest korzystna dla Izraela. Z perspektywy USA Izrael jest ważniejszym sojusznikiem niż Ukraina. Dlaczego? Bo Izrael ma dostęp do nowoczesnych broni nowej generacji. Administracja Joe Bidena dawała mniej korzyści Izraelowi. Nie wiadomo, czy gdyby Trump przegrał wybory, to Izrael zaatakowałby Iran. Nowa administracja dała na to zielone światło. Hamas chce negocjować, czy jest do tego zmuszony? Pamiętamy rozejm z marca, kiedy pierwsza faza weszła w życie, a później Izrael nagle zerwał rozmowy i wznowił działania wojenne. Mamy tu dwa przeciwstawne cele. Hamas chce ratować swoją skórę, przetrwać i szybko się obudować. A Izrael nie chce do tego dopuścić. To skutkuje decentralizacją przemocy w Strefie Gazy, atakami gangów i klanów. Hamas jest organizacją polityczno-zbrojną, zajmował się także pomocą społeczną. Pod względem struktury był ujednolicony, teraz jest zdecentralizowany. Jest ktoś, kto może wypełnić próżnię, np. Autonomia Palestyńska? Na początku lat 90., kiedy ruszył proces pokojowy, można było mieć nadzieję, że Autonomia Palestyńska wprowadzi zasady demokratyczne i będzie walczyć z korupcją. Los Jasira Arafata pokazał, że to niemożliwe. Jest to bardzo skostniała i nieefektywna struktura. Mahmud Abbas to bardzo wiekowy przywódca. Nie jest to atrakcyjna alternatywa dla Palestyńczyków. Z drugiej strony Hamas też traci legitymizację. Pojawia się coraz więcej doniesień palestyńskich dziennikarzy i aktywistów o atakach Hamasu na Palestyńczyków, którzy krytykują tę organizację. Hamas jest zbrodniczą organizacją, która działa w sposób bezwzględny. Zobaczmy jednak na przypadek Ismaila Haniyeh, który był polityczną twarzą Hamasu, ale w ubiegłym roku został zabity w Iranie przez Izrael. Jeżeli zabija się przywódców, którzy mogliby być umiarkowani, to potem następuje radykalizacja, a w zasadzie wojna bez końca. Izraelowi nie uda się zupełnie wyeliminować Hamasu i całkowicie zniszczyć tej organizacji. Może jedynie podtrzymywać stan znacznego osłabienia Hamasu. Kiedy palestyńska państwowość mogłaby się odbudować? Po pierwsze, powinna nastąpić relokacja części izraelskich osiedli z Zachodniego Brzegu. Wtedy można mówić o jakichś porozumieniach, inaczej wszystko staje się cząstkowe. Jeśli nie bierze się szerszego kontekstu, to nic jest trwałe. Są rozmowy o Autonomii Palestyńskiej, ale w to zaangażować musieliby się aktorzy regionalni. Należałoby stworzyć fundusz obudowy dla Strefy Gazy. Można sobie wtedy wyobrazić, że powstaje państwo palestyńskie na Zachodnim Brzegu i Strefie Gazy, które jest uznane przez Izrael i nie jest poszatkowanym tworem.Ale to jest podejście idealistyczne, nie ma ku temu atmosfery ani możliwości. Administracja Trumpa także odpuściła sobie ten temat. Istnieje dla nich tylko Gaza i Hamas. Pojawił się fantastyczny pomysł luksusowej riwiery w Gazie, ale on nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Dochodzi do brutalnych nacisków na Egipt, żeby przyjął jak najwięcej uchodźców palestyńskich z Gazy. Ale ci ludzie zdają sobie sprawię, że jak wyjadą, to będą uchodźcami całe życie – pokazała to historia. Zobacz też: Łapanka Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu. Izrael wyburza ich domy