„Jego słowa nas rozbawiły”. – Bardzo bym chciała, żeby marszałek Sawicki przestał się lansować na moim nazwisku – powiedziała ministra do spraw równości Katarzyna Kotula. W ten sposób zareagowała na słowa posła PSL Marka Sawickiego, który stwierdził, że powinna zostać odwołana i radził jej, że powinna się wysterylizować. Kilka dni temu posłanka Lewicy i ministra do spraw równości Katarzyna Kotula zamieściła w swoich mediach społecznościowych wpisy instruujące, jak przeprowadzić aborcję farmakologiczną.Kotula podała odnośnik do sklepu internetowego z niezbędnymi do tego tabletkami i zaznaczyła, że jest to bezpieczny sposób. Wyjaśniła w czterech punktach, jak to zrobić.Posty te wywołały wiele kontrowersji. Zostały surowo ocenione m.in. przez posła PSL Marka Sawickiego, który stwierdził, że Kotula powinna zostać odwołana.– Jeżeli minister Kotula chce, to może się wysterylizować. Nic nie stoi na przeszkodzie. Jeżeli chce propagować sterylizację, to powinna dać przykład. To nie jest karalne, samookaleczenie nie jest karalne – powiedział Sawicki dziennikowi „Fakt”. Katarzyna Kotula odniosła się do słów posła PSL. – Marek Sawicki w polityce jest od 1993 roku, czyli od czasu uchwalania tej słynnej ustawy (kompromisu aborcyjnego - przyp. red.). Bardzo bym chciała, żeby marszałek Sawicki przestał się lansować na moim nazwisku. Te czasy, w których panowie, którzy od zawsze są w polityce, będą decydować o życiu, zdrowiu i ciałach kobiet, już dawno odeszły w zapomnienie – mówiła w TVN24.„Pan Sawicki nawet tego nie wie”– Ja nie chcę, żeby marszałek Sawicki decydował o zdrowiu, życiu i ciele mojej 24-letniej córki, jej koleżanek, a także moich koleżanek. Mówienie do mnie, że powinnam się wysterylizować, rozbawiło nas wszystkie przednie, dlatego że sterylizacja jest w Polsce nielegalna, także z powodów medycznych. Pan marszałek Sawicki nawet tego nie wie. Dlatego gdybym była premierem, powiedziałabym panu marszałkowi Sawickiemu, żeby się zastanowił, czy powinien dalej być w polityce, czy też powinien iść na polityczną emeryturę – oceniła ministra ds. równości.– Bardzo bym prosiła, żeby nie traktował mnie jak starszy kolega, który trochę gdzieś tam mnie karci. Bo gdyby sprawdził zapisy prawne, to wiedziałby, że nie złamałam prawa – dodała Katarzyna Kotula.Powiedziała, że „oddaje się do dyspozycji”. – Jestem przygotowana, jest pełnomocnik, jestem w stanie udowodnić nie tylko, że to nie jest łamanie prawa, ale jestem przekonana, że moją rolą jako ministry do spraw równości, która zajmuje się także prawami kobiet, jest właśnie pokazywanie, po której stronie leży hipokryzja – powiedziała.